wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział Siódmy

VII.
- Wygrałem!- krzyknął pierwszoroczniak rzucając trzy karty na talię leżącą na jego pościeli. Fred uśmiechnął się szeroko.
- Brawo, Kev! To co rewanżyk?
Młody Gryfon kiwnął ochoczo głową i zaczął tasować karty. Od kilku dni, od kiedy chłopiec znalazł się w skrzydle szpitalnym, bliźniacy odwiedzali go bardzo często. Zwłaszcza Fred, który po kłótni z Hermioną odczuł dotkliwie wyrzuty sumienia. Wiedział, że nie powinien był powiedzieć tego co wtedy jej wygarnął, nie powinien był również dawać Kevinowi czekoladek bąbloduszków, które skonfiskowała dziewczyna. Rudzielec westchnął. Odkąd pierwszoroczniak znalazł się pod opieką Pani Pomfrey, odwiedzał go codziennie po lekcjach i spędzał z nim całe popołudnia, grając w różne gry.
- W co teraz? Makao, oszust czy w Wojnę?- potarł ochoczo dłońmi.
Młody Gryfon wyszczerzył zęby.
- A może w szachy?
- O, nie!- zaprotestował bliźniak.
Zawsze przegrywał w nim w tej grze. Chyba tylko Ron był zdolny pokonać tego dzieciaka. Kiedy już rozłożyli i szachownicę i pionki, zaczęli grać. Ale Freda jak zwykle co chwilę coś rozpraszało. Nigdy nie przepadał za tą grą, a ostatnio i tak w jego myślach wciąż krążyła Hermiona. Od ich kłótni unikała go, a kiedy już doszło do jakiegokolwiek spotkania, mijała go i wyprostowana jak struna, ignorowała całą jego osobę. Wspominając ten dzień, żałował wszystkiego. Znał przyczynę swojego wybuchu. Nie chodziło wcale o ich eksperymenty. O to też, ale było coś co rozjuszyło go bardziej. Jego przyjaciółka coraz więcej czasu spędzała z tym Krukonem. Tym Tomem. Zazdrość kipiała w nim i nic nie mógł na to poradzić. Gdy powiedział o tym Georgowi, tamten wcale go nie pocieszył. To była jego wina, tak mu wtedy powiedział. No pewnie, był tego świadomy.
- Znowu przegrałem.- westchnął- Musimy ciągle w to grać?
Kevin uśmiechnął się złośliwie.
- Jeszcze jedna partyjka.
- A potem...ja wybieram grę.
- Co? Nie...- jęknął chłopiec.- A w co chcesz zagrać?
- Scrabble.
- No, dobrze...
Tak to była jego wina. Powinien panować nad swoimi emocjami. Musi ją przeprosić.
***
 Kiedy młody Gryfon trafił do skrzydła szpitalnego, równie niespodziewanie przyszedł listopad. Harry i Ginny, razem siedzieli nad lekcjami. Dziewczyna tłumaczyła mu znaczenie mikstury, którą ostatnio przerabiał na eliksirach. Zabawne, była od niego o rok młodsza, a umiała o wiele więcej niż przewidywał jej materiał, który dotychczas przerobiła. Siedzieli przy stole Gryffindoru wcinając przy tym resztki ciastek dyniowych, które zostały po uczcie Halloweenowej. Po pewnym czasie do Wielkiej Sali wkroczyła Hermiona. Widząc ich uśmiechnęła się blado, ale usiadła dalej koło Toma przy stole Ravenclavu.
- Co z nią? Pomyliła domy?- zdziwił się Harry.
Ginny wywróciła oczami.
- Nie. Po prostu umówiła się z Tomem. Dlaczego to cię dziwi?
- Nie wiem. Nigdy nie wyobrażałem sobie zakochanej Hermiony. Zresztą, już prędzej pomyślałbym, że chodzi z Fredem, a nie z kimś kompletnie obcym.
- Z Fredem?- zdziwiła się rudowłosa.- Daj spokój. Będzie dobrze jeśli się pogodzą. Od tamtej kłótni w ogóle ze sobą nie rozmawiają.
- No tak.- westchnął Harry.
Ginny pochyliła się nad zeszytem i zanotowała w nim coś. Rude kosmyki włosów uroczo opadały jej na czoło. Chłopak przyglądał się jej szczerze zauroczony. Wtedy nagle ktoś ją zawołał. Był to Michael Corner siedzący koło Toma i Hermiony.
- Hej, Gin! Dosiądziesz się do nas?
Rudowłosa uniosła głowę i uśmiechnęła się pogodnie. Pokiwała głową.
- Harry, nie obrazisz się jak później ci to wszystko wytłumaczę?
Gryfon spojrzał na nią zaskoczony.
- Nooo pewnie.- wydusił z siebie po chwili.
- To świetnie! Tutaj ci zapisałam właściwości tej mikstury. Masz to umieć jak później będę cię uczyć.- powiedziała i sprężystym krokiem ruszyła w stronę stołu Ravenclavu.
Zdziwiony chłopak wciąż nie mógł oderwać wzroku od jej falujących ognistych włosów i delikatnej figury. Ale kiedy chwilę później stanęła przed nim nieśmiało uśmiechnięta Cho Chang, szybko zapomniał o rudowłosej przyjaciółce.
***
  - Co się dzieje Hermiono? Ostatnio ciągle chodzisz markotna.- spytał zmartwiony Krukon siedzący koło niej.
Szatynka machnęła ręką.
- Nic, Tom. Nic.
Westchnęła. Nie była to prawda. Od kilku dni wciąż była zła tylko na jedną osobę. Na Freda. Nie dość, że ją bezpodstawnie obraził, to jeszcze w ogóle jej nie przeprosił. Tchórz. Ale coś podszepnęło jej nagle. Nie, nie jest tchórzem. Obronił ją przed Malfoyem. Ach, od tego czasu wiele się zmieniło, a wciąż jej się podobał. Mimo tego, że miała koło siebie Toma i mimo to, że to właśnie przepłakała tamtą noc, to uczucie, które towarzyszyło jej od wakacji nie znikło. Wiedziała, że bliźniak po całej tej aferze z eksperymentalnymi słodyczami wciąż odwiedza młodego chłopca. George nie dał jej o tym zapomnieć.
Po raz kolejny westchnęła głośno.
- Może masz ochotę się przejść?- spytał cicho chłopak.
Hermiona spojrzała na niego ponuro. I jeszcze Tom. Ta jego nadmierna opiekuńczość i dobroć powoli zaczynały ją denerwować. Wydawał się dla niej zbyt idealny, za dobry jak na nią.
- Cóż. Ok.- odpowiedziała po chwili.
Wstali, a Ginny spojrzała na nią pytająco.
- Spokojnie. Idziemy tylko na spacer.- mruknęła niewyraźnie szatynka.
Rudowłosa uśmiechnęła się delikatnie.
- Pamiętaj, że później masz zarezerwowany czas dla mnie.
Na ustach Hermiony na chwilę pojawił się uśmiech.
- Jakże bym śmiała zapomnieć, Gin.
- Tylko byś spróbowała!- pogroziła jej palcem przyjaciółka.
I razem z Tomem wyszli z Wielkiej Sali. Skierowali się w stronę wyjścia i chwilę później byli już na ścieżce prowadzącej na Błonia. Chłodny wiatr owiewał ich, tak, że szatynka po chwili zaczęła się trząść. Krukon bez słowa podał jej swoją bluzę.
- Dziękuję.- odpowiedziała z wdzięcznością.
***
  W tym samym czasie Fred wracał z chatki Hagrida trzymając w dłoni zioła dla Profesor McGonagall. Po tym jak opiekunka dowiedziała się o bąbloduszkach, on i George odbywali karę u niej. Właśnie został wysłany po jakieś specjalne zioła, które nauczycielka potrzebowała do lekcji. Równocześnie pogawędził sobie miło z Hagridem, gdyż rozmawiał z nim niewiele po jego powrocie. A teraz gdy wracał, na horyzoncie ujrzał dwie sylwetki zbliżające się w jego kierunku. Dostrzegł po chwili, że należą do Toma i Hermiony. Nie uszło również jego uwadze, że Gryfonka ma na sobie błękitną bluzę swego towarzysza. Minęli się bez słowa. Nagle Fred przystanął. Tak nie może być, pomyślał. Obrócił się i zawołał oddalającą się parę.
- Hermiono, zaczekaj!
Zaskoczona dziewczyna odwróciła się w kierunku rudzielca. Chwilę później jej oczy nie miały nic w sobie ze zdziwienia. Panowała w nich tylko złość i zniecierpliwienie.
- Czy moglibyśmy porozmawiać?- poprosił cicho Fred.
- A czy mamy o czym?
- Myślę, że mamy.
Policzki szatynki przybrały odcień czerwieni.
- Nie.- powiedziała, ale kiedy chciała ruszyć dalej zatrzymała ją dłoń Toma.
- Daj mu szansę. Ja poczekam.
Hermiona zaskoczona spojrzała na jego błękitne tęczówki. Były nieugięte. Spojrzała raz to na Toma raz na Freda i wybuchła płaczem.
- Nie!- krzyknęła i uciekła w stronę zamku.
***
Po południu tak jak obiecała, spędziła czas z Ginny. Gdy po pewnym czasie zgłodniały wybrały się razem do kuchni. Gdyby ktoś mógł obserwować ten widok z boku mógłby dostrzec roześmianą rudowłosą czwartoklasistkę ciągnącą za sobą nadąsaną przyjaciółkę.
- Nie powinnyśmy! One się zaharowują na śmierć, a my im wszystko podjadamy!
Ginny wywróciła oczami.
- Jak zwykle przesadzasz, Hermi. One to uwielbiają! To co dla ciebie jest ciężką pracą dla nich jest przyjemnością.- powiedziała i wepchnęła koleżankę do kuchni.
Kiedy tylko poczuły piękny zapach roznoszący się w pomieszczeniu, natychmiast zapomniały o wszystkim. Dopiero gdy usiadły przy małym kuchennym blacie z pełnymi talerzami, znowu rozpoczęły rozmowę.
- Cieszę się, że nareszcie się znowu uśmiechasz. Ostatnio chodzisz strasznie smutna.
Na ustach Hermiony zastygł uśmiech, gdy przyjaciółka dodała.
- Wiesz może Toma potrafisz oszukać, ale ja mam oczy. Widzę, że coś jest nie tak. Co cię tak gryzie?
Szatynka westchnęła cicho i odsunęła talerz od siebie.
- Czy tu chodzi o mojego brata?- dopytywała się dalej rudowłosa.
- Tak. Od tej kłótni w ogóle nie rozmawiałyśmy...
- Jeszcze cię nie przeprosił?- wykrzyknęła zdziwiona.
Hermiona spuściła wzrok.
- Znaczy...on próbował, ale nie chciałam go słuchać.
Ginny spojrzała na nią przygnębiona.
- Dlaczego?
- Byłam wtedy z Tomem i...
- I?
Gryfonka ponownie westchnęła ciężko i zakryła twarz dłońmi.
- Sama nie wiem. Gin, ja...
Ale nie dokończyła. Ku nim szedł rozweselony Ron z pełnym talerzem przysmaków, a za nim podążał równie szczęśliwy Zgredek.
- Wi se sze nie tyko a słodniałę...- rzekł rudzielec z wypchanymi ustami siadając koło nich.
- CO!?- zdziwiły się wspólnie przyjaciółki.
- Młody panicz powiedział, że wszyscy zgłodnieli.- zapiszczał skrzat domowy.
- Dziękuję, Zgredku. Bez ciebie nie udałoby nam się zrozumieć tego bełkotu.- uśmiechnęła się Hermiona.
Skrzat zadowolony skinął głową po czym się oddalił, a Ron zmierzył dziewczęta ponurym spojrzeniem. Obydwie zachichotały. Ale kiedy razem wrócili do Pokoju Wspólnego, Ginny szepnęła jej do ucha.
- Nie muszę ci chyba mówić, że powinnaś z nim porozmawiać, prawda?
***
  Fred odwiedził Kevina w skrzydle szpitalnym. Był to już przedostatni dzień chłopca pod opieką pani Pomfrey więc przywitał go nieco zdziwiony.
- Cześć, Fred! Nie myślałem, że przyjdziesz jeszcze dzisiaj. W końcu jutro wychodzę.
- Nie porzuciłbym takiej świetnej zabawy, Kev.- uśmiechnął się starszy Gryfon.
Pierwszoroczniak również wyszczerzył zęby wyjmując z półki talię kart.
- Makao?
Rudzielec kiwnął głową.
- Makao.
Kiedy tak grali, nie zwrócili uwagi, że ktoś im się przygląda. Zza szyby, która oddzielała skrzydło szpitalne od korytarza przyglądała im się pewna szatynka. Uśmiechała się nieśmiało w ręku trzymając Fasolki Wszystkich Smaków, które przyniosła dla chłopca. Ale nie to teraz się liczyło. Kiedy tam stała i nikt jeszcze nie wykrył jej obecności, zafascynowana słuchała śmiechu Freda, jego głosu, przyglądała się jego rozwichrzonym rudym włosom. Po raz kolejny tego dnia pożałowała, że wtedy na Błoniach wolała uciec niż go wysłuchać.
- Hermiona?- usłyszała za sobą zdziwiony głos.
Odwróciła się gwałtownie i ujrzała stojącego przed nią George'a.
Chłopak patrzył na nią zaskoczony i już chciał coś powiedzieć, ale ona go wyprzedziła.
- Muszę już iść. George nie mów mu, że tu byłam.- poprosiła ostrzegawczym głosem i chwilę potem znikła.
Bliźniak patrzył jeszcze w miejsce, gdzie jeszcze przed momentem stała Hermiona. Po chwili potrząsnął lekko głową i wszedł do przepachnionego lekarstwami pomieszczenia.

 Helloł Czarodzieje ^^. Mam nadzieję, że nowy rozdział się podobał. Nie jestem zadowolona z końcowego podrozdziału, ale nie rzucajcie jeszcze zaklęć niewybaczalnych! Jeszcze wszystko się zmieni <3. Dzisiejsza dedykacja dla diy-liny, która przerzuciła na mnie fascynację Three Days Grace oraz dla Julii Sz. i Destiny Chase, które zawsze komentują moje najnowsze wypociny ^^. Następny rozdział pojawi się mniej więcej za tydzień. Komentujcie jak wam się podobało?
Pozdrawiam.
Nox!

 

23 komentarze:

  1. mam nadzieję, że wszystko się jeszcze zmieni ... Rozdział jak zawsze świetny ;) Podoba mi się twój styl pisania, i jeszcze coś ... Skąd ty czerpiesz tyle tych pomysłów ? Hmmm ? Genialny rozdział jak zawsze i czekam na kolejny .


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny! Jejku niech się w końcu pogodzą! Ta scena z Fredem jak grał z tym chłopcem tak mnie rozczuliła :D Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja może dzisiaj postaram się dodać 30 rozdział :)

      Usuń
    2. nie rób nadziei ;)

      Usuń
  3. A co do rozdziału super wprawiasz się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam pytanie: czy Kevin jest mugolakiem? Bo to trochę dziwne, żeby czarodzieje grali w mugolskie gry, prędzej w eksplodującego durnia. ^^
    Jejku, prawie sama się popłakałam przy tym, kiedy Tom tak ją puścił! Współczuję temu chłopakowi. ; <
    Wesołych Świąt ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest mugolakiem ^^. Tłumaczę już to drugiej osobie, wiem, że nie uwzględniłam tego w tekście, ale tak jest. Miało to wyjść przy następnych rozdziałach, no ale faktycznie chyba rzuca się to trochę w oczy. A co do Toma, już nie długo albo będziesz mu bardziej współczuć albo go znienawidzisz...tylko tyle mogę podpowiedzieć ^^.

      Usuń
    2. Jak to mugolakiem ?! W sensie z mugolskiej rodziny czy mugol sam w sobie ? Już się zaczynam gubić a rozdział jak zwykle świetny : >

      Usuń
    3. W sensie z mugolskiej rodziny ;). Mam nadzieję, że rozwiałam wszelkie nieścisłości ;p.

      Usuń
  5. Faktycznie pochodzenie Kevina rzuca się wyraźnie w oczy ;) dla bardziej wyrafinowanych czytelników nie musisz tego nawet pisać ;) Podobało mi się, że lekko ale znacząco wszedł w tekst wątek Ginny i Harry'ego. Fajnie to włączyłaś. Zaskakuje mnie zachowanie Toma i jestem ciekawa co będzie dalej. Fajny rozdział:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz lepiej ci idzie ;) A Toma polubiłam nawet!

    http://harrymione-diary.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne, muszę nadrobić resztę wpisów. *.*
    Ładnie piszesz tak ciekawie. :]]
    W wolnej chwili wpadaj do mnie:
    http://luna-and-george-love-story.blogspot.com/
    -Wiktoria (Luna)

    OdpowiedzUsuń
  8. Więęęceeej... PROSZĘ! :D
    Tymczasem...
    Informuję Cię, iż pojawiły się dwa nowe rozdziały na http://dopoki-zyje-mam-nadzieje.blogspot.com/ :) To taki mały prezent ode mnie, Huncwotów oraz dziewczyn. Myślę, że wpadniesz i ocenisz czy mi to wyszło...
    ~Miona

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne! Uwielbiam to opowiadanie i za każdym razem, kiedy sprawdzam nową notkę i jej nie ma to jestem zła ;o Czekam niecierpliwie na nowy rozdział :*
    A ja zapraszam na mój, na razie pierwszy rozdział + prolog :)
    Pozdrawiam
    Sharon.
    http://iloveyyousmile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Podoba mi się bardzo twoje opowiadanie chodź nie komentowałam wcześniejszych postów z powodów technicznych ; )))
    Ja również prowadzę bloga o Fremione ;
    http://fred-hermione.blogspot.com/
    ( dopiero pierwszy rozdział )
    Oraz o nowym pokoleniu ;
    http://rose-stella-weasley.blogspot.com/

    Serdecznie zapraszam ; *

    OdpowiedzUsuń
  11. Na początku lubiła Toma, teraz jakoś przestałam. Dziwny jest. Podobała mi się końcówka, była świetna *.* czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział!
    zapraszam do siebie, co prawda to nic związanego z harry'm (którego kocham rzecz jasna), ale myślę, że to nie ujmuje mojemu opowiadaniu. :) sooldstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Do poprostu świetnie! Herma, jak mogłaś tak poprostu uciec stamtąd? Liczyłam na coś innego. :(( A teraz? Stoisz i gapisz się z ukrycia na Freda, a jeszcze zabraniasz Georgeowi o tym komukolwiek wspominać. Pff... Pomimo, że prefekt to tchórzliwy! (wyszczerzyła zęby) Cóż powiedzieć, rozdział świetny, fajnie, że co jakiś czas wspominasz o każdej ważnej, albo nawet mniej, osobie. Będę się streszczać, nie mogę doczekać się przeczytania następnego rozdziału! Widzę, że masz pomysł na to opowiadanie, a każde zdarzenie idealnie wpasowuje się w resztę.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajne :)
    Jakbyś chciała zajrzeć to jest już nowy rozdział na moim blogu (przeniosłam na blogspot)
    http://rocznik-lily-evans.blogspot.com/
    /Lily

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy nowy rozdział?!
    Czekam, czekam i doczekać się nie mogę!!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzisiaj?! Super, już sie nie mogę doczekać! Aż cała chodzę!Szybko proszę!
    Ps. zapraszam na mój nowy blog, mam nadzieję, ze zajrzysz ;D http://jesien-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń