wtorek, 11 grudnia 2012

Rozdział Szósty

VI.
Hermiona od paru minut znajdowała się w gabinecie dyrektora. Siedząc w wygodnym fotelu, przyglądała się otaczającym biurko, półkom z książkami. Kiedy weszła do środka nie zastała nikogo, ale cierpliwie czekała na Profesora Dumbledore'a. Dziewczyna wciąż nie wiedziała z jakiego powodu się tam znalazła. Nie mogła przypomnieć sobie co by świadczyło, że coś zrobiła źle. Ale jednak, z jakiegoś powodu została wezwana. Wstała i zaczęła przechadzać się wokół półek z książkami. Ku jej zdziwieniu ujrzała kilka mugolskich pozycji. Dziwne, nigdy nie sądziła, że mogły zainteresować prawdziwych czarodziejów. Ona sama je uwielbiała, ale to pewnie związane było z tym, że wywodziła się z mugolskiej rodziny. Po chwili wzięła jedno z opasłych tomisk, jednakże nie zdążyła zobaczyć tytułu. Usłyszała za sobą spokojny głos Dyrektora.
- Dzień dobry, Panno Granger.- powiedział profesor Dumbledore patrząc na nią rozbawiony zza swoich okularów-połówek.- Nie mogła się pani powstrzymać, prawda?
Hermiona speszyła się lekko i odstawiła książkę na swoje miejsce.
- Przepraszam, Profesorze. To było silniejsze ode mnie.
- Oczywiście. Książki mają potężną moc zachęcania ludzi do czytania. Zresztą dałem Pani dużo czasu by przejrzeć wszystkie moje pozycje. Proszę Panno Granger, fotel czeka. Spóźniłem się potwornie, no ale nie było mnie od początku roku szkolnego- westchnął starzec- Tyle się wydarzyło...
Szatynka uśmiechnęła się nieśmiało.
- Profesorze, a tak właściwie co ja tu robię?
- A tak.- Profesor Dumbledore w jednym momencie spoważniał.- Chodzi o Pani pocztę, Panno Granger.
- O moją pocztę?- spytała zdziwiona, po czym zaschło jej w ustach.
List do Tonks. Wysłała go dwa dni temu.
- O, nie.
- Tak.- potwierdził dyrektor.- Ktoś po drodze przechwycił list, przeczytał i oddał z powrotem sowie. Trafiła do Tonks, z widocznymi śladami wcześniejszego czytania.
Hermiona wcisnęła się mocno w fotel. Mogła zdradzić wszystkich, Zakon, G.D i Syriusza. Było jej niedobrze. Schowała twarz w dłonie.
- Spokojnie, Panno Granger. Z tego powiedziała Tonks wspomniałaś tylko o Łapie i Harrym. Zarazem to mało jak i dużo. Muszę cię prosić byś bardziej uważała w swojej korenspondencji. Dobrze?
- Czy wiemy kto czytał mój list?
- Podejrzewamy, że ktoś z ministerstwa.
Hermiona westchnęła głośno, po czym podniosła się z fotela.
- Jeszcze jedno, Panno Granger. Musi pani uważać na ludzi, którzy są wokół. Nie każdemu można zaufać.
- Dobrze, Profesorze.- odpowiedziała cicho i wyszła z gabinetu.
***
Następnego dnia, w czwartek Hermiona zaraz po zakończeniu zajęć zaszyła się na jednym z mniej uczęszczanych korytarzy. Sama nie wiedziała czy to z powodu ponurej jesieni, czy listu, dopadła ją głęboka depresja. Jak najskuteczniej starała się unikać swoich przyjaciół oraz nie zajrzeć do prac domowych. Wolała tak jak teraz, siedzieć na parapecie, wtulić się w zimną szybę by patrzeć jak deszcz uderza o ziemię. W dłoni trzymała prezent od Tonks, gdy nagle medalion zaczął błyszczeć na ostry pomarańcz. Hermiona poruszyła się nerwowo, naszyjnik schowała do kieszeni, a sama schowała się za filarem. Usłyszała kroki i odgłos rozmowy.
- Już niedługo, Blaise. Już niedługo. - tłumaczył jeden z rozmawiających, a szatynka rozpoznała w nim głos...Malfoya.
Zamarła. Jeśli blondyn ją ujrzy, nie wiadomo co z nią zrobi. Po incydencie w pociągu ma za co się zemścić, a i tak udawało jej się unikać go bez żadnych problemów. Jednakże Ślizgoni chwilę później jakby się rozmyli. Nie usłyszała już kroków ani rozmowy. Po chwili niepewnie wychyliła się zza filaru. Nikogo nie było. Czyżby się teleportowali? Nie, w szkole nie można było się przenosić z miejsca na miejsce, od tak. Zamek chroniły przeciwzaklęcia. Jak nie teleportacja to...Bingo! Tajemne przejścia! W Hogwarcie mnóstwo było sekretnych korytarzy prowadzących w różne miejsca w szkole jak i poza nią (kilka prowadziły do Hogsmeade). Bliźniacy również się nimi posługiwali...Tylko gdzie zniknął Malfoy? Dokąd poszedł i o czym mówił? Z pewnością nie rozmawiali o żadnej z przyziemnych spraw. O, nie. Ślizgon na pewno znów coś uknuł. Tylko co? Nie zdążyła zbyt długo pomyśleć gdyż ujrzała zbliżającego się w jej stronę, uśmiechniętego chłopaka.
Tom.
  ***
W tym samym czasie Ginny wracała ze swoich ostatnich zajęć, eliksirów. Teraz uśmiechnięta, skierowała się w stronę boiska do quidditcha, gdyż zaraz miały zacząć się treningi drużyny. Ale kiedy dotarła na miejsce zbiórki, zastała tam tylko Katie. Gryfonka ubrana w swoim stroju do ćwiczeń, siedziała na ławce ze spuszczoną głową,a proste włosy opadały jej na twarz.
- Cześć.- Ginny uśmiechnęła się do niej delikatnie.
Dziewczyna zaskoczona uniosła głowę. Odwzajemniła uśmiech.
- Hej.
Rudowłosa usiadła obok niej.
- Gdzie są wszyscy? Trening powinien się już zacząć, nie?
Brunetka wzruszyła ramionami.
- Zaraz pewnie przyjdą. Chociaż to dziwne. Angelina zawsze przychodzi jako pierwsza.
- Hmm.- zamyśliła się Ginny.- A co tam u ciebie słychać?- spytała z troską w głosie, co nie uszło uwadze Katie.
- Wszystko dobrze. Wiesz, dużo nauki, quidditch...
Dziewczyna patrzyła na nią chwilę potem westchnęła. 
- Katie...przecież wiesz, że nie o to pytam.
- Chodzi ci o Freda? Zerwaliśmy. Chyba słyszałaś?
Brunetka nerwowo poruszyła się na ławce.
- No, wiem.- zająknęła się.- Ale jak to się stało? On mi nic nie powiedział...
- Wciąż się przyjaźnimy, Ginny. I jeśli twój brat nie chciał ci powiedzieć to musisz to uszanować.- powiedziała chłodno Katie.
Ognistowłosa gwałtownie złapała Gryfonkę za rękę.
- Nie denerwuj się! Martwię się o niego. Zawsze niewiele mówił o swoich uczuciach. A myślę, że chyba i tak jestem dobrze wtajemniczona w tą sprawę, czyż nie? Przecież to mnie pierwszej w czerwcu powiedziałaś co się dzieje. 
Gryfonka wydała z siebie ciche jęknięcie .
- Jego zachowanie nie wynika z naszego zerwania. Ma już kogoś innego na oku. Pasuje ci taka odpowiedź?
- Naprawdę?!- wykrzyknęła zdziwiona rudowłosa, która szybko poderwała się do góry. 
- Cicho, Ginny masz nikomu nie mówić.- wymamrotała Katie i ruszyła w stronę innych członków drużyny, którzy właśnie pojawili się na boisku.
***
  - To tutaj.- rzekł cicho Tom trzymając ją za rękę.- Tu zapomnisz o wszystkim.
Hermiona kiwnęła głową. Kiedy tylko zobaczyła go na korytarzu, rzuciła mu się w ramiona, a on bezsłowa przyprowadził ją tu. Zrozumiał ją, chociaż ona nic mu nie powiedziała. Była mu za to wdzięczna. Chłopak stojąc obok niej, uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał ją po policzku. Stali gdzieś, w kompletnych ciemnościach gdyż Tom przyprowadził ją w jakieś zapomniane przez Hogwart, miejsce. Potrafiła jedynie dostrzec pięknie wyrzeźbione, drewniane drzwi.
- Co to za miejsce?- wyszeptała, ściskając mocniej jego dłoń.
Krukon uśmiechnął się tajemniczo.
- Zaraz się dowiesz- powiedział równie cicho.- Zamknij oczy.
- Po co? I tak nic nie widzę.
- Czy ty musisz zawsze się sprzeczać? Po prostu mnie posłuchaj, dobrze?
- Okej.- westchnęła i przymknęła powieki.
Mogła by przysiąc, że zachichotał.
- Doliczę do trzech i otworzę drzwi. Ale oczy otworzysz dopiero gdy ci powiem. Rozumiesz?- Tom stopniowo mówił coraz ciszej.
Hermiona kiwnęła głową.
- Raz...
Czuła jak obejmuje ją w pasie.
- Dwa...
Wstrzymała dech.
- Trzy!
Usłyszała skrzypnięcie drzwi. Krukon powoli wprowadził ją do pomieszczenia. Czekała chwilę, po czym wyszeptał.
- Otwórz już oczy, Hermiono.
Kiedy to zrobiła, w piersiach zabrakło jej tchu. Nie była już w Hogwarcie. Tylko w Brighton, nad morzem.
- Jak to się stało? Teleportowaliśmy się?
- Nie, wciąż jesteśmy w szkole.
Zrzędła jej mina.
- To pokój lustrzany. Działa mniej więcej tak, jak pokój życzeń. Tylko, że to pomieszczenie pokazuje tylko miejsca w których chcemy się znaleźć.- wytłumaczył Tom.
Hermiona roześmiała się i zakręciła się w miejscu. Jej zły nastrój gdzieś się ulotnił.
- W dzieciństwie zawsze jeździłem do Brighton. Wywołuje dobre wspomnienia.- ciągnął Krukon.- Chcesz spróbować?
Szatynka uśmiechnęła się promiennie.
- Tak.
- Po prostu pomyśl gdzie chciałabyś się znaleźć.
Pomyślała. I w następnej chwili byli na Pokątnej. Udało się! Zamknęła oczy i wsłuchała się w gwar ulicy. Po pewnym czasie Hermiona otworzyła oczy i oprzytomniała. Jest tu z Tomem i gdyby nie on w ogóle by tu nie trafiła. Stał tuż obok niej, przyglądając się się jej ze szczęśliwym uśmiechem. Bez żadnego wyjaśnienia rzuciła mu się na szyję i pocałowała go w policzek.
- Dziękuję.- wyszeptała.
On przycisnął ją do siebie mocniej i odpowiedział równie cicho.
- To będzie nasza tajemnica. To będzie nasze miejsce.
- Tak. Tylko nasze.- potwierdziła.
***
 Wieczorem, kiedy Hermiona wróciła do Pokoju Wspólnego Gryfindoru, razem z Harrym i Ronem, odrabiała lekcje. Wciąż jeszcze rozmawiali o sprawie listu, a dziewczyna napomknęła również o dziwnym spotkaniu Malfoya. Chłopcy jednak zbagatelizowali zniknięcie Ślizgona. Nic dziwnego. Mieli do napisania esej na Transmutację, więc wszelkie zawiłe rozmyślania musieli zostawić na później. Nie napracowali się zbyt długo gdyż stanął przed nimi zapłakany, jedenastoletni chłopiec. Miał całą opuchniętą twarz i włosy w jaskrawozielonym odcieniu. Próbował coś powiedzieć, ale z jego ust wyszedł tylko niezrozumiały bełkot.
- Fred i George, prawda? To oni ci to zrobili?- ponagliła go szatynka.
Chłopiec pokiwał głową, a w jego oczach ponownie pojawiły się łzy.
- No, nie tego już za wiele! Ron, weź go do skrzydła szpitalnego. Ale najpierw niech twoi bracia go zobaczą, zobaczą co zrobili.
Pędem dotarła do stołu przy którym siedziała rozbawiona trójka. Bliźniacy i Lee Jordan.
- Co wy narobiliście!?
- Witaj, Hermiono. Ciebie również miło widzieć.- Lee wyszczerzył zęby.
- Nie ty. ONI.
- My?- zdziwił się George.
- Doprawdy jak zwykle urocza i spokojna.- zachichotał Fred.
- Przestańcie się tak zachowywać!
- Ale jak!?- zareagowali zaskoczeni bliźniacy.
- Nooo, tak! Nie wiecie co zrobiliście!? Przez te wasze eksperymenty niewinny pierwszoroczniak trafi do skrzydła szpitalnego.
- CO!?!- Fred i George podskoczyli w górę.
Ron wraz z chłopcem pojawili się tuż obok dziewczyny.
- Ron, zabierz go do pani Pomfrey.- nakazała surowym głosem.
Skruszeni, bliźniacy spuścili głowy.
- Przepraszamy.- wymamrotali wspólnie, ale Hermiona ich nie słuchała.
- Te wasze wybryki są niebezpieczne! Jak możecie to sprzedawać jak nie wiecie jak dana osoba na to zareaguje? Jesteście N-I-E-O-D-P-W-I-E-D-Z-I-A-L-N-I!- przeliterowała.- Co by powiedziała wasza matka!?
Fred stanął naprzeciwko niej z założonymi rękoma, był wściekły i zdeterminowany. Tak jak i ona.
- To samo co ty.- bąknął cicho George, ale nikt go nie usłyszał, bo jego brat krzyknął równie głośno co dziewczyna.
- Przestań! Nawet nie wiesz ile nad tym pracujemy zanim to sprzedamy! Jak zwykle się wymądrzasz, Hermiono!- nakręcał się Fred.- A czy to nie ty pozwoliłaś nam dać Malfoyowi jeden z tych smakołyków!?
Szatynka zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Żartowałam! Przykro mi, ale muszę wam teraz skonfiskować te “smakołyki“.
George już sięgnął po leżące na stole pudełka, gdy Fred zatrzymał go skinieniem głowy.
- Nie. To nasza długomiesięczna praca. Nie pozwolę ci tego zabrać! Jakie ty masz do tego prawo!?
- Jestem Prefektem.- powiedziała chłodno Hermiona.
Rudzielec prychnął.
- Mówisz jak Percy. Tak samo się wywyższasz.
Szatynka zwęziła źrenice. Zabolało. Nie skomentowała tego, ani jednym słowem. Szybkim ruchem zwinęła pudełka Weasleyów i zniknęła w dormitorium dziewcząt. Kiedy to zrobiła Fred z powrotem opadł na fotel.
- Przesadziłeś.- mruknął George.
Temu wszystkiemu przyglądała się Katie siedząca niedaleko bliźniaków. Brunetka po tym wszystkim westchnęła do siebie.
- Chyba dobrze, że nic nie zrobiłam. Niech sami to między sobą ułożą. 
  Taadaaam! Wiem, wiem dawno nic nowego nie napisałam. Powody techniczne. Komputer nawalił, dużooo nauki. Ale nie ważne, wróciłam. Dedykacja dla Rupci, Moonstone oraz dla Nowych Czytelniczek Rice i Biśce( po waszych rozległych komentarzach nabrałam chęci do dalszego pisania). Dziękuję wszystkim za komentowanie oraz za to, że jeszcze czytacie te moje wypociny. Kolejny rozdział pojawi się najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu. Trzymajcie się Czarodzieje!
Nox!

13 komentarzy:

  1. Ulala.. Fred zachował się jak palant. Rozdział cudowny! Uwielbiam czytać twojego bloga! Czekam z niecierpliwością na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się naczekałam na ten rozdział ,ale było warto ;). Fred i Hermiona nieźle się porzarli O.o. Jestem ciekawa co będzie dalej. Życzę weny i zapraszam do mnie ;). Ps. przepraszam za jakiekolwiek błędy ale piszęz telefonu i trochę mi przymula :x

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, jaki cudowny rozdział! *.*
    W końcu się doczekałam! Długo nie pisałaś ;o Oczywiście dziękuję za dedyk ;**

    Muszę przyznać, że zaniepokoiła mnie trochę ta kłótnia Hermiony z Fredem. Bliźniak był trochę... ostry. Na miejscy Hermiony bym się chyba rozpłakała ;o Granger i Tom... ciekawie :D Zastanawia mnie ta sprawa z Malfoy'em. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Tobie weny i niecierpliwie czekać na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się zdecydowanie szybciej niż ten. ;3

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wohoo, dziękuję bardzo za dedykację!
    Przeczytałam rozdział na religii i był to wspaniały pomysł z tą salą lustrzaną! Tom jest taki słodki, jak na razie to serio wolę jego niż Freda. ;)
    Nie wiedziałam, że Umbridge jednak odczytała coś z tego listu. Zakodowany był niczego sobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny zwrot akcji między głównymi bohaterami i tajemniczy wątek Malfoya - rozdział robi wrażenie. Muszę przyznać, że czytało się bardzo szybko. Przyjemnie i umiejętnie wpleciony krótki opis gabinetu dyrektora - brawo! Świetnie się umiejscowiła ta scena. Pomysł z salą lustrzaną oryginalny i ciekawy. Podobało mi się i czekam na kolejne części.

    OdpowiedzUsuń
  6. omg. rozdział jest mega ; 3
    chyba mój ulubiony ; )
    pozdrawiam,czekam na następny i zapraszam do mnie : fremione-moja-historia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Po prostu cudowny. Pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  8. Fred się okropnie zachował! Ale to dobrze, że coś się dzieje :D
    U mnie nn!

    http://harrymione-diary.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz dalej, pisz, pisz, pisz.
    nie mogę się doczekać ciągu dalszego :(

    ~Kirsta

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały rozdział tak jak całe opowiadanie, szkoda że dawno nie dodawałaś :c Czekam na następny : >


    Chciałam Cię zaprosić do mnie :
    http://christmasballl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. A ją myślę, że Fred dobrze zrobił. Hermiona jak to Hermiona, wielce mądra i zgodna z prawem. George powinien stać po stronie brata. A Katie? Miała porozmawiać z Mioną. Rozdział fajny, idę czytać 7 ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dokładnie, ja też uważam, że Fred zachował się dobrze. Zresztą co się mu dziwić, wiadomo, ma żal do Hermy, o to że ona z Tomem... A tym czasem to przez nią stracił dziewczynę... Uff... Tyle się dzieje! A Fred w 100% zachował się dobrze, mnie już nawet trochę denerwuje to jak Miona ich tak upomina i wgl. Zresztą Ron też jest prefektem i jakoś na SWOICH braci nie na krzyczał itp. Poprostu Hermiona się wywyższa, tak jak mówił bliźniak. Zresztą nawet jak tak dla zabawy zwracała im uwagę w poprzednich rozdziałach, to widać było, że się rządzi, a to irytuje. :( Ahh ta czarownica! Zastanawiam się tylko gdzie podczas tej kłótni były uczucia? Szczególnie Freda... Nie wiem, czy pomimo tego wszystkiego (w/w) potrafiłby aż tak wybuchnąć... A Herma... Cóż... Zabolało ją to, chyba nie tylko z powodu wagi tych słów, ale też ze względu na osobę, która jej to wszystko wyrzuciła. Może przez to przestanie się aż tak bardzo obnosić ze swoją 'władzą'? Oby! A co do całego rozdziału.... Bardzo podoba mi się, że te wszystkie sytuacje mają głębię, że każdemu dajesz duszę, własny charakter. To jest świetne! Dzięki temu mogę właśnie w ten sposób sobie gdybać i zastanawiać się jak to wpłynie na ich psychikę, samopoczucie, dalsze losy itp. itd.
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć. Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie, duzo miłości, ale nie za dużo. Fajnie jest wejśc sobie na taki blog i poczytać, o Feddiem, oraz Hermionie. Czymś sobie trzeba osłodzić życie. To czytam dalej :)
    Zapraszam do mnie granger-land.blogspot.com
    Rika

    OdpowiedzUsuń