sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział Piętnasty

XV.
Wieczorem w mugolskim miasteczku Mayor's Valley nadal tętniło życie. Z pobliskiego wzgórza można było ujrzeć mnóstwo rozświetlonych domów. Hermiona teleportowała się z Hogwartu pięć minut wcześniej. Wciąż było jej nie dobrze, gdyż była to jej pierwsza teleportacja. Przed podróżą w Profesor Dumbledore ostrzegł ją, że mogą nastąpić efekty uboczne. Na przykład wymioty. Na szczęście, udało jej się bez większych komplikacji. Teraz idąc uliczkami mijała dobrze znane jej obiekty. Na miejscowym ratuszu znajdował się stary zegar, na którym właśnie wybiła godzina dwudziesta. Dalej skręciła w prawo, idąc już drogą, którą kiedyś codziennie przebywała by dotrzeć do mugolskiej szkoły. Gdy stanęła na rogu ulicy ujrzała znajomą tabliczkę z napisem Cosy Street. Cosy znaczyło przytulny i tak zawsze kojarzyła sobie miejsce, w którym mieszkała. Mijała teraz domy sąsiadów odliczając każdy krok, gdyż nie mogła się doczekać aż ujrzy swoją rodzinę. Kółka walizki stukały na chodniku zakłócając okoliczny spokój. Kiedy stanęła przed swoim ogródkiem wzięła głęboki oddech i podeszła do drzwi i zastukała trzykrotnie. Chwilę potem otworzyły się i ujrzała w nich roześmianą twarz mamy. Wyglądała tak jak w jej dzieciństwie. Mocno spięte włosy, podwinięte rękawy koszuli i kolorowy fartuszek.
- Mamo.- wyszeptała wzruszona dziewczyna wtulając się w znajomy zapach ciasteczek czekoladowych i lawendy.
- Kochanie, już zaczynaliśmy się martwić.- powiedziała jej matka całując ją w policzek.- Co tak długo?
- Ach, miałam ochotę na maleńki spacerek po miasteczku.
- Czyli w ogóle się za nami nie stęskniłaś?- kobieta parsknęła śmiechem.
- Oczywiście, że tak.- odparła Hermiona udając oburzoną.
- Dobrze, już dobrze. Wejdźmy do środka.
I wtedy ujrzała znajome beżowe ściany w przedpokoju, a na nich ich wspólne zdjęcia. Szybko zdjęła buty i kurtkę, rzuciła je byle jak na stojący wieszak i weszła głębiej. Ujrzała świecące się w kuchni światło i otwarty piekarnik, w którym leżały świeżo upieczone ciasteczka czekoladowe. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, zrozumiała już skąd ten zapach.
- Tata i Mark są na górze.- powiedziała Mama- Wszystko w porządku, kochanie?
Hermiona kiwnęła głową, pokonując łzy. Była wzruszona. Razem zaczęły wspinać się po dębowych schodach. Kiedy znalazły się na górze, światło świeciło się w pokoju tuż obok jej własnego. Kiedyś znajdował się tam pokój biurowy. Spojrzała na mamę pytająco.
- Zrobiliśmy remont.- wyjaśniła.- Teraz należy do twojego brata.
Gdy przekroczyły próg pokoju Hermiona automatycznie się uśmiechnęła. Ujrzała swojego kochanego ojca przysypiającego na kolorowej kanapie w misie, trzymającego niemowlę na brzuchu. Na jej widok uniósł głowę i wyszeptał dwa słowa:
- Cześć córeczko.
Teraz zauważyła, że malec ubrany w błękitne śpioszki również smacznie spał. Radosna, usiadła obok i wyciągnęła rękę by pogłaskać chłopca po drobnej dłoni. Nagle poczuła jak malutkie palce zaciskają się wokół jej kciuka.
- Witaj, Mark.- wyszeptała.
~
Pierwszego dnia od wyjazdu Hermiony, dla Freda wszystko było inne. Pechowe. Zaspał na lekcje, przy śniadaniu oblał się herbatą i przez niego Gryffindor stracił kolejne 100 punktów. Zdarzyło się to na lekcji eliksirów, kiedy przez przypadek dolał do swojego wywaru nieodpowiedni składnik i wszystko wokół niego znalazło się w zielonkawej mazi. W całej klasie unosił się nieprzyjemny zapach, a przez cały bałagan na swoim stanowisku musiał zostać by wszystko posprzątać. Idąc na kolejną lekcję czuł, że los igra sobie z niego, tak jak on z innych robiąc swoje żarty. Czuł, że pech nie ominie go do końca dnia. Brakowało tylko przepowiedni profesor Trelowney na pocieszenie.
- Stary, weź wyluzuj, Wszystko będzie okej, jak się uspokoisz.- stwierdził jego brat bliźniak, uśmiechnięty od ucha do ucha.- Pomyśl lepiej, że zaraz dostaniemy odpowiedź w sprawie lokalu.
Na te słowa musiał się uśmiechnąć. Czekali na tę chwilę bardzo długo. Jeszcze parę miesięcy i będą mogli otworzyć swój własny sklep. Ich marzenie wreszcie się spełni. Nie wiedział jedynie jak powie o tym Hermionie, ale nie przejmował się tym teraz. Jeszcze będzie wiele okazji by jej to wyjawić. A pech na pewno minie. George miał rację.
- Tak, brachu. Już wkrótce nasze Omdlejki grylażowe będą sprzedawane na samej Pokątnej!
- Omdlejki, Uszy Dalekiego Zasięgu, Wszystko!-uzupełnił zadowolony bliźniak.
Roześmiani weszli na lekcję Transmutacji gdzie czekała już cała klasa i rozzłoszczona Profesor McGonagall, która odjęła im za spóźnienie kolejne dwadzieścia punktów.
~
Kilka dni po jej przyjeździe, mama postanowiła wykorzystać obecność córki i razem z tatą mieli za zadanie uporządkować strych, podczas gdy ona miała spędzić czas z Markiem. Tak więc, z samego rana ubrani w robocze stroje, weszli na górę. Traktowali tę sprawę całkiem poważnie. Na strych bowiem, nie wchodziło się od paru dobrych lat więc, było to spore wyzwanie. Hermiona z uśmiechem przypomniała sobie jak razem z Fredem sprzątała na strychu w Domu przy Grimmauld Place. Gdyby chłopak ją teraz ujrzał uznałby, że trafiła z deszczu pod rynnę. Fakt, już wolała wykuć się tej durnej książki Umbridge, niż sprzątać to miejsce. Kiedy znaleźli się na górze, podzielili się pracą. Ona zajęła się kartonami, w których znajdowało się dosłownie wszystko. Stare ubrania, zabawki i narzędzia taty. W jednym z ostatnich pudełek znalazła albumy z ich pierwszymi wspólnymi zdjęciami.
- Co tam masz?- usłyszała głos taty.- Ooo. Znieś to na dół. Później pooglądamy.
- Jasne. Pomóc ci w czymś jeszcze?
- Nie. To i tak już końcówka. Jesteś wolna, skarbie.
- Super. Dzięki, tato. - uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Zbiegła na dół do kuchni, ale mamy nigdzie nie było. Zakurzone pudło postawiła na blacie, a do ręki wzięła album z okładką ozdobioną kolorowymi balonikami.
- Puk, puk.- usłyszała czyiś głos, wydawał jej się znajomy.
Odwróciła się gwałtownie i ujrzała swojego dawnego przyjaciela. Sam. Wesoły i nadpobudliwy Sam. Teraz oparty o framugę drzwi wyglądał całkiem spokojnie. Jednak jego blond fryzura nadal była zwichrowana, a błękitne oczy pełne życia.
- Cześć, Miona.- zadrżała, dawno nie słyszała swojego zdrobniałego imienia.
- Hej, Sammy.- odparła nadal zaskoczona.- Jak się tu dostałeś?
- Twoja mama mnie wpuściła.- powiedział rozbawiony.- Miałem oddać jej jakąś książkę, którą pożyczyła moja matka. Chyba nie myślisz, że się włamałem?
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Wiesz, akurat ty byłbyś do czegoś takiego zdolny.
- W przeciwieństwie do ciebie.
„Oj, Sam. Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz“ pomyślała Hermiona i pomyślała o swoich przygodach z Harrym i Ronem. Chłopak stanął koło niej i wziął do ręki album, który przed chwilą oglądała.
- Porządki?
- Tak.- westchnęła.
Nagle usłyszała jego dźwięczny śmiech.
- Pamiętasz?- wskazał na jedno ze zdjęć.- To chyba twoje dziewiąte urodziny.
Hermiona wywróciła oczami.
- Oczywiście, że pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć. O mało co spaliłeś mi dom.
- Ale i tak podbiłem twoje serce. Zostaliśmy przyjaciółmi i małżeństwem.
- Przypominam ci, że się rozwiedliśmy.- szturchnęła go delikatnie w ramię.
- Ale i tak wytrzymaliśmy razem trzy lata.
- Właściwie dwa.- poprawiła go Hermiona.
- Trzeci rok to była separacja. Wtedy wyjechałaś.- przypomniał sobie Sam.
Zacisnęła usta. To wtedy postanowiła nie utrzymywać kontaktów z mugolskimi przyjaciółmi. Zamilkła.
- Słuchaj, wiesz, że nie mam o to do ciebie pretensji.- zaczął.
- Wiem.- ucięła krótko.
Sammy westchnął, ale uśmiechnął się lekko. Jak zwykle w jego policzkach zrobiły się dołeczki.
- Na ile zostajesz?- spytał, ale poderwał się nagle na dźwięk sms'a i wyjął telefon z kieszeni.
- Będę jeszcze tydzień.- odpowiedziała, ale nie była pewna czy jeszcze ją słucha.
Teraz zajęty był wystukiwaniem wiadomości.
- To Mel.- powiedział Sam, a ona drgnęła na dźwięk tego imienia.
Chłopak przyglądał się jej przez chwilę szukając jakiejś drobnej zmiany na jej twarzy, ale niczego nie dostrzegł. Zachowała kamienną twarz.
- Co u niej?
- Wszystko w porządku.
- Nadal się przyjaźnicie?
Widziała jak policzki Sammiego robią się całe czerwone i już nie musiał odpowiadać.
- Jesteśmy parą.- wypowiedział te słowa, które wydawały jej się takie dziwne w tym przypadku.
Sam i Mel. Ironia.
- O. To...fajnie.
Chłopak spuścił wzrok, jakby czuł się winny. Zaraz potem uniósł głowę i rozchmurzył się.
- Może się spotkamy jeszcze? W trójkę, tak jak kiedyś?- spytał z nadzieją.- Teraz muszę lecieć. Umówiłem się z nią.
Wstał, ale wciąż czekając na jej odpowiedź.
- Byłoby...fajnie.- powiedziała po chwili, choć niezbyt szczerze.
- To, świetnie.- chłopak uśmiechnął się szeroko.
Gdy tylko się pożegnali, a on wyszedł Hermiona głęboko westchnęła. Kochała ten dom, rodzinę, ale nie mogła znieść tego, że gdy wracała musiała skonfrontować się z przeszłością oraz z życiem, które mogłaby wieść gdyby nie wybrałaby Hogwartu.
~
Mimo tego, że była dopiero połowa lutego pogoda nie przypominała już zimowej. Fred siedział na dziedzińcu, a jego włosy targał przyjemny wiatr. Jeszcze parę tygodni, a śnieg stopnieje i znowu będą mogli grać w quidditcha częściej niż raz w tygodniu. Westchnął i spojrzał po raz setny na wieżę zegarową. Gdzie do cholery jest Harry?! Czekał na niego już pół godziny. Kolega obiecał mu, że poćwiczy z nim jeszcze zaklęcie Patronusa. Ogólnie nie był zły w Obronie przed Czarną Magią, ale to zaklęcie za nic nie chciało mu wyjść. Może dlatego, że ostatnio nie czuł się szczęśliwy. Gdy miał myśleć o jakimś radosnym wspomnieniu, wyobrażał sobie Hermionę. Ale wtedy zalewał go jeszcze większy smutek. Nagle ujrzał nadchodzącego przyjaciela.
- Nareszcie jesteś? Co tak długo? Już myślałem, że się tu zestarzeję.
Harry parsknął śmiechem.
- Chyba już na to za późno.- chwilę później spoważniał i dodał przepraszająco.- Miałem przed chwilą Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami.
Rudzielec wyszczerzył zęby.
- Sklątki?
- Tak. Narobiły takiego bałaganu, że musieliśmy zostać i pomóc Hagridowi w sprzątaniu.
- Jak dobrze, że nie jestem już na to narażony.
Wybraniec spojrzał na niego spode łba.
- Ale masz inne lekcje na które jesteś narażony, prawda? Słyszałem, że też dzisiaj sprzątałeś u Snape'a.
- Tak, odebrał mi za to 100 punktów.- Fred podrapał się po głowie, patrząc jak w tym czasie chłopak rzuca swoją torbę na stojącą obok ławkę.
Wtedy też, ujrzał na nim zgarbioną postać Filcha, który bacznie się im przyglądał.
- Ćwiczyłeś?- spytał beztrosko przyjaciel.
- Tak.- odpowiedział niepewnie bliźniak nie odrywając wzroku od podsłuchującego woźnego.
- To dobrze. Niedługo na pewno ci się uda. Widać postępy.
- Harry.- przerwał mu Fred i dodał ciszej.- Filch cały czas na obserwuje.
- I co z tego?- parsknął kolega.- To w jego stylu. Ty się martwisz, Fred?
Chłopak uśmiechnął się niechętnie, złe przeczucia bowiem nie mijały.
- Przecież wiesz, że pomaga Umbridge. Może się domyślać.
Harry milczał przez chwilę jakby się nad tym zastanawiał. Po chwili jednak już spytał go o coś innego, widać nie chciał kontynuować tematu.
- Idziemy do Pokoju Życzeń?
- Jasne.- odpowiedział bliźniak.
Ostatni raz spojrzał w miejsce gdzie stał woźny, ale nie dostrzegł już jego zgarbionej postury. Może Harry miał rację. Może przesadza. Ale miał wrażenie i Wybraniec teraz się nad tym zastanawia. Na dodatek nie mógł pozbyć się wrażenia, że Filch się czegoś domyśla. Oby się mylił. Gwardia Dumbledore'a musi być bezpieczna. I on dopilnuje, by tak pozostało.

Hej Wszystkim ^^! Robiąc sobie przerwę między fizyką, a matematyką wzięłam się za pisanie rozdziału i zajęło mi to tyle czasu, że jutro będę żałować tego, że nie uczyłam się dłużej któregoś z tych przedmiotów. No ale nic, to jutro. Dzisiaj jestem zadowolona, że w końcu dokończyłam ten rozdział i mogę go Wam pokazać. Dzisiejsza dedykacja dla: DIY craft, Katherine Jackson, Patrycji i Natalii Snape. Czekam na Wasze Komentarze. Jak wam się podoba mugolskie życie Hermiony?

7 komentarzy:

  1. Wolę jej czarodziejskie życie wraz z Fredem ♥ Piszesz świetnie,przeczytałam wszystko za jednym zamachem i mam nadzieje,że neidługo wstawisz rozdział! :D

    Pozdrawiam Zuza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dedykacje :D Poza tym uwielbiam czytać twoje opowiadania!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że są rozdzieleni :(
    Sam, hmm mugolski przyjaciel z dzieciństwa, hmm :)
    fragment z małżeństwem - geniusz. XD
    Ogólnie świetny rozdział *-*
    Powodzenia na testach :)
    Uwielbiam Twoje opowiadanie *-*
    Pozdrawiam czekam na następne i zapraszam do siebie (20 rozdział)
    ~Clar <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje,ze dowiemy sie czegos wiecej o mugolskich przyjaciolach Miony<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Długi ten rozdział. A życie ma fajne, ten Sam jest słodki ^^ A Fred marzyciel, ciekawe czy z tą Pokątną wyjdzie (a wiem raczej że tak :D).
    Brakuje mi tylko takiej romantyczności, po prostu za mało tego Fremione! :D

    http://harrymione-diary.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym rozdziałem udowodniłaś, że nie tylko pisanie o magicznym świecie wychodzi ci rewelacyjnie :) Zaciekawił mnie Sam, Hermiona zazdrosna? Czyżby jakaś mała zdrada wisiała w powietrzu? Nie mogę się doczekać co z tego wyniknie, powodzenia przy egzaminach i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dział mega, mega! Naprawdę! Fred ma wspaniałego brata, fajnie, że go wspiera! George, George *_*! :D Na serio szkoda, że nie są razem, tylko oddzielnie. A ten Sam mi się nie podoba, Hermiona naprawdę wydaje się jakby była zazdrosna. Mam nadzieję, że nie, litości! ^^ U mnie nowy dział, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń