XV.
Wieczorem w mugolskim
miasteczku Mayor's Valley nadal tętniło życie. Z pobliskiego
wzgórza można było ujrzeć mnóstwo rozświetlonych
domów. Hermiona teleportowała się z Hogwartu pięć minut
wcześniej. Wciąż było jej nie dobrze, gdyż była to jej pierwsza
teleportacja. Przed podróżą w Profesor Dumbledore ostrzegł
ją, że mogą nastąpić efekty uboczne. Na przykład wymioty. Na
szczęście, udało jej się bez większych komplikacji. Teraz idąc
uliczkami mijała dobrze znane jej obiekty. Na miejscowym ratuszu
znajdował się stary zegar, na którym właśnie wybiła
godzina dwudziesta. Dalej skręciła w prawo, idąc już drogą,
którą kiedyś codziennie przebywała by dotrzeć do
mugolskiej szkoły. Gdy stanęła na rogu ulicy ujrzała znajomą
tabliczkę z napisem Cosy Street. Cosy znaczyło przytulny i tak
zawsze kojarzyła sobie miejsce, w którym mieszkała. Mijała
teraz domy sąsiadów odliczając każdy krok, gdyż nie mogła
się doczekać aż ujrzy swoją rodzinę. Kółka walizki
stukały na chodniku zakłócając okoliczny spokój.
Kiedy stanęła przed swoim ogródkiem wzięła głęboki
oddech i podeszła do drzwi i zastukała trzykrotnie. Chwilę potem
otworzyły się i ujrzała w nich roześmianą twarz mamy. Wyglądała
tak jak w jej dzieciństwie. Mocno spięte włosy, podwinięte rękawy
koszuli i kolorowy fartuszek.
- Mamo.- wyszeptała
wzruszona dziewczyna wtulając się w znajomy zapach ciasteczek
czekoladowych i lawendy.
- Kochanie, już
zaczynaliśmy się martwić.- powiedziała jej matka całując ją w
policzek.- Co tak długo?
- Ach, miałam ochotę na
maleńki spacerek po miasteczku.
- Czyli w ogóle się
za nami nie stęskniłaś?- kobieta parsknęła śmiechem.
- Oczywiście, że tak.-
odparła Hermiona udając oburzoną.
- Dobrze, już dobrze.
Wejdźmy do środka.
I wtedy ujrzała znajome
beżowe ściany w przedpokoju, a na nich ich wspólne zdjęcia.
Szybko zdjęła buty i kurtkę, rzuciła je byle jak na stojący
wieszak i weszła głębiej. Ujrzała świecące się w kuchni
światło i otwarty piekarnik, w którym leżały świeżo
upieczone ciasteczka czekoladowe. Dziewczyna uśmiechnęła się do
siebie, zrozumiała już skąd ten zapach.
- Tata i Mark są na górze.-
powiedziała Mama- Wszystko w porządku, kochanie?
Hermiona kiwnęła głową,
pokonując łzy. Była wzruszona. Razem zaczęły wspinać się po
dębowych schodach. Kiedy znalazły się na górze, światło
świeciło się w pokoju tuż obok jej własnego. Kiedyś znajdował
się tam pokój biurowy. Spojrzała na mamę pytająco.
- Zrobiliśmy remont.-
wyjaśniła.- Teraz należy do twojego brata.
Gdy przekroczyły próg
pokoju Hermiona automatycznie się uśmiechnęła. Ujrzała swojego
kochanego ojca przysypiającego na kolorowej kanapie w misie,
trzymającego niemowlę na brzuchu. Na jej widok uniósł głowę
i wyszeptał dwa słowa:
- Cześć córeczko.
Teraz zauważyła, że malec
ubrany w błękitne śpioszki również smacznie spał.
Radosna, usiadła obok i wyciągnęła rękę by pogłaskać chłopca
po drobnej dłoni. Nagle poczuła jak malutkie palce zaciskają
się wokół jej kciuka.
- Witaj, Mark.- wyszeptała.
~
Pierwszego dnia od wyjazdu
Hermiony, dla Freda wszystko było inne. Pechowe. Zaspał na lekcje,
przy śniadaniu oblał się herbatą i przez niego Gryffindor stracił
kolejne 100 punktów. Zdarzyło się to na lekcji eliksirów,
kiedy przez przypadek dolał do swojego wywaru nieodpowiedni składnik
i wszystko wokół niego znalazło się w zielonkawej mazi. W
całej klasie unosił się nieprzyjemny zapach, a przez cały bałagan
na swoim stanowisku musiał zostać by wszystko posprzątać. Idąc
na kolejną lekcję czuł, że los igra sobie z niego, tak jak on z
innych robiąc swoje żarty. Czuł, że pech nie ominie go do końca
dnia. Brakowało tylko przepowiedni profesor Trelowney na
pocieszenie.
- Stary, weź wyluzuj,
Wszystko będzie okej, jak się uspokoisz.- stwierdził jego brat
bliźniak, uśmiechnięty od ucha do ucha.- Pomyśl lepiej, że zaraz
dostaniemy odpowiedź w sprawie lokalu.
Na te słowa musiał się
uśmiechnąć. Czekali na tę chwilę bardzo długo. Jeszcze parę
miesięcy i będą mogli otworzyć swój własny sklep. Ich
marzenie wreszcie się spełni. Nie wiedział jedynie jak powie o tym
Hermionie, ale nie przejmował się tym teraz. Jeszcze będzie wiele
okazji by jej to wyjawić. A pech na pewno minie. George miał rację.
- Tak, brachu. Już wkrótce
nasze Omdlejki grylażowe będą sprzedawane na samej Pokątnej!
- Omdlejki, Uszy Dalekiego
Zasięgu, Wszystko!-uzupełnił zadowolony bliźniak.
Roześmiani weszli na lekcję
Transmutacji gdzie czekała już cała klasa i rozzłoszczona
Profesor McGonagall, która odjęła im za spóźnienie
kolejne dwadzieścia punktów.
~
Kilka dni po jej
przyjeździe, mama postanowiła wykorzystać obecność córki
i razem z tatą mieli za zadanie uporządkować strych, podczas gdy
ona miała spędzić czas z Markiem. Tak więc, z samego rana ubrani
w robocze stroje, weszli na górę. Traktowali tę sprawę
całkiem poważnie. Na strych bowiem, nie wchodziło się od paru
dobrych lat więc, było to spore wyzwanie. Hermiona z uśmiechem
przypomniała sobie jak razem z Fredem sprzątała na strychu w Domu
przy Grimmauld Place. Gdyby chłopak ją teraz ujrzał uznałby, że
trafiła z deszczu pod rynnę. Fakt, już wolała wykuć się tej
durnej książki Umbridge, niż sprzątać to miejsce. Kiedy znaleźli
się na górze, podzielili się pracą. Ona zajęła się
kartonami, w których znajdowało się dosłownie wszystko.
Stare ubrania, zabawki i narzędzia taty. W jednym z ostatnich
pudełek znalazła albumy z ich pierwszymi wspólnymi
zdjęciami.
- Co tam masz?- usłyszała
głos taty.- Ooo. Znieś to na dół. Później
pooglądamy.
- Jasne. Pomóc ci w
czymś jeszcze?
- Nie. To i tak już
końcówka. Jesteś wolna, skarbie.
- Super. Dzięki, tato. -
uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Zbiegła na dół do
kuchni, ale mamy nigdzie nie było. Zakurzone pudło postawiła na
blacie, a do ręki wzięła album z okładką ozdobioną kolorowymi
balonikami.
- Puk, puk.- usłyszała
czyiś głos, wydawał jej się znajomy.
Odwróciła się
gwałtownie i ujrzała swojego dawnego przyjaciela. Sam. Wesoły i
nadpobudliwy Sam. Teraz oparty o framugę drzwi wyglądał całkiem
spokojnie. Jednak jego blond fryzura nadal była zwichrowana, a
błękitne oczy pełne życia.
- Cześć, Miona.- zadrżała,
dawno nie słyszała swojego zdrobniałego imienia.
- Hej, Sammy.- odparła
nadal zaskoczona.- Jak się tu dostałeś?
- Twoja mama mnie wpuściła.-
powiedział rozbawiony.- Miałem oddać jej jakąś książkę, którą
pożyczyła moja matka. Chyba nie myślisz, że się włamałem?
Dziewczyna parsknęła
śmiechem.
- Wiesz, akurat ty byłbyś
do czegoś takiego zdolny.
- W przeciwieństwie do
ciebie.
„Oj, Sam. Nawet nie wiesz
jak bardzo się mylisz“ pomyślała Hermiona i pomyślała o swoich
przygodach z Harrym i Ronem. Chłopak stanął koło niej i wziął
do ręki album, który przed chwilą oglądała.
- Porządki?
- Tak.- westchnęła.
Nagle usłyszała jego
dźwięczny śmiech.
- Pamiętasz?- wskazał na
jedno ze zdjęć.- To chyba twoje dziewiąte urodziny.
Hermiona wywróciła
oczami.
- Oczywiście, że pamiętam.
Jak mogłabym zapomnieć. O mało co spaliłeś mi dom.
- Ale i tak podbiłem twoje
serce. Zostaliśmy przyjaciółmi i małżeństwem.
- Przypominam ci, że się
rozwiedliśmy.- szturchnęła go delikatnie w ramię.
- Ale i tak wytrzymaliśmy
razem trzy lata.
- Właściwie dwa.-
poprawiła go Hermiona.
- Trzeci rok to była
separacja. Wtedy wyjechałaś.- przypomniał sobie Sam.
Zacisnęła usta. To wtedy
postanowiła nie utrzymywać kontaktów z mugolskimi
przyjaciółmi. Zamilkła.
- Słuchaj, wiesz, że nie
mam o to do ciebie pretensji.- zaczął.
- Wiem.- ucięła krótko.
Sammy westchnął, ale
uśmiechnął się lekko. Jak zwykle w jego policzkach zrobiły się
dołeczki.
- Na ile zostajesz?- spytał,
ale poderwał się nagle na dźwięk sms'a i wyjął telefon z
kieszeni.
- Będę jeszcze tydzień.-
odpowiedziała, ale nie była pewna czy jeszcze ją słucha.
Teraz zajęty był
wystukiwaniem wiadomości.
- To Mel.- powiedział Sam,
a ona drgnęła na dźwięk tego imienia.
Chłopak przyglądał się
jej przez chwilę szukając jakiejś drobnej zmiany na jej twarzy,
ale niczego nie dostrzegł. Zachowała kamienną twarz.
- Co u niej?
- Wszystko w porządku.
- Nadal się przyjaźnicie?
Widziała jak policzki
Sammiego robią się całe czerwone i już nie musiał odpowiadać.
- Jesteśmy parą.-
wypowiedział te słowa, które wydawały jej się takie dziwne
w tym przypadku.
Sam i Mel. Ironia.
- O. To...fajnie.
Chłopak spuścił wzrok,
jakby czuł się winny. Zaraz potem uniósł głowę i
rozchmurzył się.
- Może się spotkamy
jeszcze? W trójkę, tak jak kiedyś?- spytał z nadzieją.-
Teraz muszę lecieć. Umówiłem się z nią.
Wstał, ale wciąż czekając
na jej odpowiedź.
- Byłoby...fajnie.-
powiedziała po chwili, choć niezbyt szczerze.
- To, świetnie.- chłopak
uśmiechnął się szeroko.
Gdy tylko się pożegnali, a
on wyszedł Hermiona głęboko westchnęła. Kochała ten dom,
rodzinę, ale nie mogła znieść tego, że gdy wracała musiała
skonfrontować się z przeszłością oraz z życiem, które
mogłaby wieść gdyby nie wybrałaby Hogwartu.
~
Mimo tego, że była
dopiero połowa lutego pogoda nie przypominała już zimowej. Fred
siedział na dziedzińcu, a jego włosy targał przyjemny wiatr.
Jeszcze parę tygodni, a śnieg stopnieje i znowu będą mogli grać
w quidditcha częściej niż raz w tygodniu. Westchnął i spojrzał
po raz setny na wieżę zegarową. Gdzie do cholery jest Harry?!
Czekał na niego już pół godziny. Kolega obiecał mu, że
poćwiczy z nim jeszcze zaklęcie Patronusa. Ogólnie nie był
zły w Obronie przed Czarną Magią, ale to zaklęcie za nic nie
chciało mu wyjść. Może dlatego, że ostatnio nie czuł się
szczęśliwy. Gdy miał myśleć o jakimś radosnym wspomnieniu,
wyobrażał sobie Hermionę. Ale wtedy zalewał go jeszcze większy
smutek. Nagle ujrzał nadchodzącego przyjaciela.
- Nareszcie jesteś? Co tak
długo? Już myślałem, że się tu zestarzeję.
Harry parsknął śmiechem.
- Chyba już na to za
późno.- chwilę później spoważniał i dodał
przepraszająco.- Miałem przed chwilą Opiekę nad Magicznymi
Stworzeniami.
Rudzielec wyszczerzył zęby.
- Sklątki?
- Tak. Narobiły takiego
bałaganu, że musieliśmy zostać i pomóc Hagridowi w
sprzątaniu.
- Jak dobrze, że nie jestem
już na to narażony.
Wybraniec spojrzał na niego
spode łba.
- Ale masz inne lekcje na
które jesteś narażony, prawda? Słyszałem, że też dzisiaj
sprzątałeś u Snape'a.
- Tak, odebrał mi za to 100 punktów.- Fred podrapał się
po głowie, patrząc jak w tym czasie chłopak rzuca swoją torbę na
stojącą obok ławkę.
Wtedy też, ujrzał na nim
zgarbioną postać Filcha, który bacznie się im przyglądał.
- Ćwiczyłeś?- spytał
beztrosko przyjaciel.
- Tak.- odpowiedział
niepewnie bliźniak nie odrywając wzroku od podsłuchującego
woźnego.
- To dobrze. Niedługo na
pewno ci się uda. Widać postępy.
- Harry.- przerwał mu Fred
i dodał ciszej.- Filch cały czas na obserwuje.
- I co z tego?- parsknął
kolega.- To w jego stylu. Ty się martwisz, Fred?
Chłopak uśmiechnął się
niechętnie, złe przeczucia bowiem nie mijały.
- Przecież wiesz, że
pomaga Umbridge. Może się domyślać.
Harry milczał przez chwilę
jakby się nad tym zastanawiał. Po chwili jednak już spytał go o
coś innego, widać nie chciał kontynuować tematu.
- Idziemy do Pokoju Życzeń?
- Jasne.- odpowiedział
bliźniak.
Ostatni raz spojrzał w
miejsce gdzie stał woźny, ale nie dostrzegł już jego zgarbionej
postury. Może Harry miał rację. Może przesadza. Ale miał
wrażenie i Wybraniec teraz się nad tym zastanawia. Na dodatek nie
mógł pozbyć się wrażenia, że Filch się czegoś domyśla.
Oby się mylił. Gwardia Dumbledore'a musi być bezpieczna. I on
dopilnuje, by tak pozostało.
Hej Wszystkim ^^! Robiąc sobie przerwę między fizyką, a matematyką wzięłam się za pisanie rozdziału i zajęło mi to tyle czasu, że jutro będę żałować tego, że nie uczyłam się dłużej któregoś z tych przedmiotów. No ale nic, to jutro. Dzisiaj jestem zadowolona, że w końcu dokończyłam ten rozdział i mogę go Wam pokazać. Dzisiejsza dedykacja dla: DIY craft, Katherine Jackson, Patrycji i Natalii Snape. Czekam na Wasze Komentarze. Jak wam się podoba mugolskie życie Hermiony?
Wolę jej czarodziejskie życie wraz z Fredem ♥ Piszesz świetnie,przeczytałam wszystko za jednym zamachem i mam nadzieje,że neidługo wstawisz rozdział! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Zuza.
Dzięki za dedykacje :D Poza tym uwielbiam czytać twoje opowiadania!!
OdpowiedzUsuńSzkoda że są rozdzieleni :(
OdpowiedzUsuńSam, hmm mugolski przyjaciel z dzieciństwa, hmm :)
fragment z małżeństwem - geniusz. XD
Ogólnie świetny rozdział *-*
Powodzenia na testach :)
Uwielbiam Twoje opowiadanie *-*
Pozdrawiam czekam na następne i zapraszam do siebie (20 rozdział)
~Clar <3
Mam nadzieje,ze dowiemy sie czegos wiecej o mugolskich przyjaciolach Miony<3
OdpowiedzUsuńDługi ten rozdział. A życie ma fajne, ten Sam jest słodki ^^ A Fred marzyciel, ciekawe czy z tą Pokątną wyjdzie (a wiem raczej że tak :D).
OdpowiedzUsuńBrakuje mi tylko takiej romantyczności, po prostu za mało tego Fremione! :D
http://harrymione-diary.blogspot.com/
Tym rozdziałem udowodniłaś, że nie tylko pisanie o magicznym świecie wychodzi ci rewelacyjnie :) Zaciekawił mnie Sam, Hermiona zazdrosna? Czyżby jakaś mała zdrada wisiała w powietrzu? Nie mogę się doczekać co z tego wyniknie, powodzenia przy egzaminach i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńDział mega, mega! Naprawdę! Fred ma wspaniałego brata, fajnie, że go wspiera! George, George *_*! :D Na serio szkoda, że nie są razem, tylko oddzielnie. A ten Sam mi się nie podoba, Hermiona naprawdę wydaje się jakby była zazdrosna. Mam nadzieję, że nie, litości! ^^ U mnie nowy dział, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń