XIX.
Kiedy nadszedł czwartek,
Hermiona pojawiła się o wyznaczonym czasie przed gabinetem Dolores
Umbridge. Zastukała w drzwi, a na jej twarzy pojawił się grymas
gdy usłyszała przesłodzony głos nauczycielki.
- Och, witaj kochana. Jak
się cieszę, że się pojawiłaś. Siadaj, proszę, siadaj.- kobieta
wskazała jej miejsce naprzeciwko siebie.
Jak się cieszę, że
się pojawiłaś...Hermiona
cicho prychnęła, tak jakby miała jakiś wybór.
-
Dzisiaj troszeczkę sobie posprzątamy, Panno Granger.- rzekła
Dolores Umbridge stawiając przed nią błękitne pudełko.- Moje
porcelanowe łyżeczki od dawna wymagają polerowania.
Szatynka
spojrzała na nauczycielkę podejrzliwie. Spodziewała się czegoś
innego. Gorszego. Jeszcze nie zapomniała jak ta sama kobieta
torturowała Harry'ego.
- Coś
nie tak, skarbie?
- Nie,
nie. Nic.- zreflektowała się Hermiona.
- To
dobrze. Bierz się do roboty.- nauczycielka podała jej lawendową
ścierkę.
Westchnęła
cicho i otworzyła pudło. Kiedy to zrobiła, ujrzała trzydzieści
porcelanowych łyżeczek. Wzięła pierwszą z nich, śnieżnobiałą
z delikatnymi różyczkami i zaczęła ją czyścić. Nagle
poczuła gwałtowny ból serca, a gabinet Dolores Umbridge
zaczął wirować wokół niej. Zacisnęła powieki z nadzieją,
że gdy je otworzy świat nie będzie krążył jak wściekły bąk.
Jednak kiedy to zrobiła nie znajdowała się już w Hogwarcie, tylko
na placu zabaw w Mayor's Valley. Niebo było jasnobłękitne, chmury
wyglądały jak wata cukrowa, a słońce prażyło niemiłosiernie.
Przyglądając się wszystkiemu wokoło miała wrażenie, że znów
ma jedenaście lat. Po chwili ujrzała biegnącą w jej kierunku
Melanie, ale nie tę piętnastoletnią, tylko znacznie młodszą.
Naprawdę mogła mieć jedenaście lat. Zatrzymała się przed nią i
obdarzyła ją spojrzeniem pełnym wyrzutów i pogardy. Nagle
Hermiona już wiedziała co się wydarzy, tu w tym miejscu zakończyła
się ich przyjaźń.
-
Czekałam na ciebie.- usłyszała własne słowa, chociaż
nie chciała ich już ponownie wypowiadać.
-
Doprawdy? A to niby dlaczego, dziwolągu?- prychnęła Melanie.
- Mel.
Przestań cię proszę. To nie moja wina. Chcę zostać. Jesteś moją
najlepszą przyjaciółką.- mimo jej oporu te płaczliwe słowa
znów wychodzą z jej ust.
- Ale ty
moją już nie. Nie chcę cię już więcej widzieć. Przecież
czekają już na ciebie w szkole dla wariatów. Tam jest twoje
miejsce.
Czuła,
że łzy znów gromadzą jej się pod powiekami i nie czekając,
tak jak kiedyś, biegnie do domu. Świat znowu wiruje i Hermiona ku
swojemu zdziwieniu ponownie znajduje się w gabinecie Dolores
Umbridge. Nie do końca rozumiejąc co się wydarzyło z obrzydzeniem
odkłada pierwszą łyżeczkę do pudełka.
-
Dopiero jedna? Panno Granger proszę się pospieszyć. Nie mamy na to
całej nocy.
Ona wie, pomyślała
szatynka i z wciąż drżącą dłonią sięga po drugą łyżeczkę.
Znów ból w klatce piersiowej i świat niczym bąk.
Otwiera oczy i już wie gdzie się znajduje. Miejsce, które
widzi każdego dnia w roku szkolnym. Wielka Sala. To jej pierwsza
uczta w Hogwarcie! Profesor McGonagall stoi nad grupką uczniów
trzymając Tiarę Przydziału. Słyszy jak nauczycielka wyczytuje jej
nazwisko. Hermiona ponownie idzie do stołka, siada, a Tiara opada
jej na głowę. Serce łomocze, a ręce robią się wilgotne. Uspokój
się. Już przez to przechodziłaś. Gryffindor to twój dom.
Ale jednak jej myśli zagłusza
dudniący głos Tiary. Ravenclaw czy Gryffindor? Doprawdy dziwne z
ciebie dziecko. Obawiam się, że jesteś zbyt wrażliwa. A takich tu
nie potrzebujemy. Lepiej by było gdybyś została w swoim świecie.
Ale no cóż...GRYFFINDOR!!!
Witają
ją znowu jaskrawo różowe ściany i badawcze spojrzenie
nauczycielki. Hermiona z wściekłości zagryza wargę i sięga po
trzecią łyżeczkę. Halloween. Teraz wszystko zaczyna dziać się w
przyspieszonym tempie. Harry i Ron śmiejący się z niej po
zajęciach z Zaklęć, godziny przepłakane w łazience i troll.
Najdziwniejsze było to, że scena urwała się wraz z jego wejściem,
jakby dalej nic dobrego się nie wydarzyło. Kolejna łyżeczka, noc
w Zakazanym Lesie. Następna? Malfoy wyzywający ją od szlamy.
Czuła, że już nie kontroluje tego co robi, wszystko działo się
przerażająco szybko. Spojrzenie bazyliszka w lusterku. Jej sny,
kiedy była spetryfikowana, wszystkie pełne strachu i niepewności.
Każdy z nim. Z bazyliszkiem. Bum! Kolejne. Spotkanie z dementorem w
pociągu i uczucie jakby nigdy miała nie być szczęśliwa. Zresztą
tak właśnie teraz się czuła. Jakby ktoś wyssał z niej wszystkie
dobre wspomnienia. Trelowney czytająca jej z dłoni. Serce jak u
starej panny, mimo upływu czasu, bolało. Profesor Lupin zmieniający
się w wilkołaka. Atak Śmierciożerców w trakcie Pucharu
Quidditcha. Rita Skeeter pisząca o niej w tym szmatławcu, Proroku.
Jezioro Druzgotek. Kłótnia z Ronem na Balu Bożonarodzeniowym.
Śmierć Cedrica Diggory'ego. Malfoy atakujący ją w pociągu, gdy
została prefektem. Katie i Fred. Tom, patrzący na nią z wyrzutem.
Ponownie patrzy jak odchodzi i jak znika raz na zawsze z jej życia.
Nagle coś wyrywa ją z transu. Gdy Hermiona otwiera oczy czuje jak
czaszka pulsuje jej od bólu. Ręce wciąż drżące i słabe
sięgają po następną łyżeczkę.
- Dosyć.
Zrobiłaś wystarczająco na dzisiaj.- mówi Umbridge z krzywym
uśmiechem na twarzy.- Mam nadzieję, że następnym razem pomyślisz
co robisz.
Szatynka
spojrzała na nią tępo. Nie obchodziły ją słowa nauczycielki.
Wyszła bez słowa. Chciała krzyczeć, ale coś odebrało jej głos.
Ledwo przebierała nogami, miała wrażenie, że zaraz się
przewróci.
~
Kiedy
znalazła się na korytarzu wciąż miała problemy z oddychaniem,
ból rozwalał jej czaszkę i szła z jedną ręką opartą o
ścianę. Przed jej oczami zamajaczyła jej rudowłosa postać.
-
Hermiono! Co się stało? Hermiono! Słyszysz mnie?!
Dziewczyna
zmrużyła oczy, ale nadal nie mogła rozpoznać stojącej przed nią
osoby.
- Fred,
to ty?- wyszeptała z trudem.
- Tak.
Tak to ja.
-
Zabierz mnie stąd. Zabierz mnie proszę.- prosiła bliska łez
Gryfonka.
Chłopak
bez słowa wziął ją w ramiona, a wtedy ona szybko odeszła w
głęboki sen.
~
-
Profesorze, kiedy ona się przebudzi?- spytał zaniepokojony pierwszy
głos.
- Nie
wiem, Panie Weasley. Przykro mi. To zależy tylko od niej. Może
zaraz, za parę godzin albo za parę dni.
Hermiona poruszyła się gwałtownie. Co to za głosy? Gdzie ona
się znajdowała? Ostatnie co pamiętała to te diaboliczne
łyżeczki i wirujący jak bąk gabinet Dolores Umbridge. Ból
głowy nadal nie ustąpił.
- Jak
można być takim potworem.- usłyszała zduszony głos kobiety.
-
Profesorze, co tak naprawdę jej się stało? Co takiego zrobiła jej
ta wiedźma?
- Wiem
tylko tyle, że był to rodzaj bardzo czarnej magii, takiej o który
nie posądziłbym bym nawet Drogą Panią Inkwizytor.
Co?
Jak to? Użyto na niej czarnej magii? Ciekawość tak ją
rozsadzała, że lekko zmrużyła powieki. Pierwsze co ujrzała to
jaskrawe światło.
-
F-Freddie? Jesteś tu?- zawahała się Hermiona.
Usłyszała
zduszony okrzyk kobiety, która już wcześniej się odezwała.
Nagle poczuła jak czyjeś chłodne palce oplatają jej dłoń.
- Tak,
jestem przy tobie.
Gwałtownie
uniosła się do góry, próbując usiąść, jednak
wciąż była zbyt słaba, więc z powrotem opadła na kanapę.
- Gdzie
ja jestem?- spytała, szerzej otwierając oczy, ale nadal wszystkie
barwy wokółniej były rozmazane.
- W moim
gabinecie.- odparł spokojnym głosem Albus Dumbledore.
Jej
wzrok powoli zaczął przyzwyczajać się do światła i rozpoznała
Freda, Profesor McGonagall i samego dyrektora. Ponownie spróbowała
usiąść i tym razem z pomocą rudzielca udało jej się to zrobić.
Trzy pary współczujących oczu utkwione były w niej.
- Panno
Granger, czy może nam Pani teraz opowiedzieć co się wydarzyło?
I tak
też zrobiła. Powiedziała o łyżeczkach, o wirującym gabinecie i
o wszystkich potwornych wspomnieniach, które ją nawiedziły.
Gdy skończyła mówić, wszyscy milczeli. Profesor Dumbledore
odrzekł jednak po chwili namysłu:
-
Przykro mi, Panno Granger, ale nie wiele mogę Pani pomóc.
Niestety nie będę mógł dopilnować by Dolores Umbridge
została ukarana. Ale nie myśl o tym. Nie pozwolę by ta sytuacja
się powtórzyła. Teraz najważniejszy jest odpoczynek. Panie
Weasley proszę odprowadzić koleżankę do jej dormitorium. Ma tam
leżeć cały dzień i nie martwić się o nic. Zrozumiano?- Dyrektor
mrugnął do nich uśmiechnięty.
-
Zrozumiano.- odpowiedzieli zgodnie Fred i Hermiona.
~
Tak jak
obiecała, przez cały dzień odpoczywała i nudziła się w
dormitorium. Trochę spała, ale po pewnym czasie gdy czuła się już
wypoczęta, było to dla niej męczące. Dziwnie się czuła,
wiedząc, że wszyscy inni uczniowie znajdują się teraz na
lekcjach, a ona nie może nawet się ruszyć. Co prawda, Fred
odwiedzał ją gdy tylko mógł, a Harry i Ron przyszli do niej
w trakcie lunchu. Ginny, natomiast, obiecała jej, że cały wieczór
zarezwerwuje tylko dla niej. Spojrzała na zegarek, a na jej twarzy
pojawił się grymas. Zaraz miało się odbyć spotkanie G.D, a ona
nie mogła w nim uczestniczyć. A przecież tak bardzo chciała
nauczyć się zaklęcia Patronusa! Miała jeszcze pół
godziny. Przygryzła wargę, iść czy nie iść? Po chwili jednak
wstała i ubrała się. Kiedy jednak spojrzała w lustro dostrzegła,
że nadal jest chorobliwie blada i ma cienie pod oczami. Ale to i tak
nie zmieniło jej decyzji. Nie pozwoli na to by to wredne babsko było
powodem dla którego opuściła trening G.D. Jak tylko znalazła
się w Pokoju Życzeń otoczyła ją grupka uczniów. Nagle
usłyszała, że Harry każe im wrócić do ćwiczeń. Chłopak
podszedł do niej i spytał rozzłoszczony:
- Co ty
tu robisz? Przecież miałaś odpoczywać.
Hermiona
już miała odpowiedzieć, ale usłyszała jeszcze jeden głos.
- Tak,
ja też jestem tego ciekaw.
Odwróciła
się gwałtownie i ujrzała spokojny wyraz twarzy Freda. Nie
uśmiechał się, a w jego oczach brak było wesołych iskierek.
- Po co
tu przyszłaś!? Chcesz naprawdę jeszcze pogorszyć swój stan
zdrowia!?
- Nic mi
nie będzie. Czuję się już dobrze.- westchnęła Gryfonka.
- Jakoś
nie widać. Jesteś blada jak ściana. Wracaj z powrotem do wieży
Gryffindoru!- rozkazał jej bliźniak.
- Tak,
Hermiono. Myślę, że Fred ma rację.
Szatynka
obdarzyła ich obu wściekłym spojrzeniem.
- Nie.
Chcę się nauczyć zaklęcia Patronusa.
W oczach
rudzielca również było widać gniew, ale i bezradność. Bez
słowa obrócił się na pięcie i wrócił do ćwiczeń.
-
Dobrze, Hermiono.- rzekł Harry.- Zamknij oczy i pomyśl o
najszczęśliwszym wspomnieniu jakie posiadasz. Niech cię wypełni.
Po raz
kolejny przypomniała sobie wczorajsze wizje. Natychmiast je
odrzuciła. Zostawiła jednak jedno. Spotkanie z trollem. Początek
ich przyjaźni.
- Już
mam.
-
Wypowiedz zaklęcie.
-
Expecto Patronum!- wykrzyknęła, a z końca jej różdżki
wystrzeliło srebrzyste zwierzę.
- Brawo,
Hermiono!- usłyszała pochwałę Harry'ego.
- Och,
jakie cudne stworzenie. A co to?- spytała Parvati.
- To
wydra.- stwierdziła rzeczowo Luna.
Hermiona
również patrzyła na zwierzę oczarowana. Roześmiała się
łagodnie gdy patronus wirował wokół niej.
- Jest
piękna.- usłyszała głos Freda i zadrżała.
Chłopak
patrzył prosto w jej oczy. Nie była pewna czy mówił o niej
czy o srebrzystej wydrze, ale nie przeszkadzało jej to. Zarumieniona
spuściła wzrok. Nagle rozległ się huk i sufit wraz z żyrandolem
zaczął się trząść.
- Cofnąć
się!- krzyknął Harry.- Już! Już!
- Czyżby
to...- zaczął Ron.
- Ona?
Tak myślę.- wysapał nauczyciel.
Hermiona
stanęła tuż za nimi, a Fred i George tuż po jej bokach. Każdy z
uczniów będących w Pokoju Życzeń, zamarł czekając na to
co się wydarzy. Hałas robił się coraz większy o nie wiadomo było
ile jeszcze ściany zdołają wytrzymać. Byli w pułapce. W ułamku
sekundy ujrzeli jednak zadowoloną z siebie, Dolores Umbridge wraz z
Brygadą Inkwizycyjną, Filchem i Mariettą, przyjaciółką
Cho. Stojąca za nią Krukonka wydała z siebie głuchy okrzyk. Fred
mocno ścisnął jej dłoń. Stała tam wraz z nimi ukrywając emocje
pod kamiennym wyrazem twarzy, czekając co się dalej wydarzy. Nie
mogła uwierzyć w to właśnie się działo.
- Mam
Was, gołąbeczki. Już mi nie uciekniecie. To już Wasz koniec.-
wysyczała i prychnęła donośnym śmiechem.
Witajcie Kochani! Mam nadzieję, że ten rozdział wyszedł mi lepiej niż ostatni, gdyż sama zaczęłam myśleć jakie wspomnienia ujrzałabym gdybym czyściła łyżeczki. Pomysł, wiem, nieco idiotyczny. Łyżeczki? Co mają wspólnego z Czarną Magią? No ale tak jakoś to wymyśliłam i nie żałuję tego dziwactwa ^^. Dedykacja dla jedynych czytelniczek, które skomentowały ostatni rozdział: Moonstone i accio. Chyba nie muszę Wam mówić, że mi wciąż na tym zależy ^^? Wiecie co już macie robić po przeczytaniu? Podzielić się swoją opinią ;p. Tak więc lecę, Kochani. Życzę Wam Dobrej Nocki i już mnie nie ma ;**. Koniec Psot! Nox!
Świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńŁyżeczki! :P
Życzę weny! :D
uwielbiam czytać to co piszesz ;D a pomysł z łyżeczkami jest świetny, więc się nie przejmuj ;)
OdpowiedzUsuńNono, ładnie :) bardzo cieszę się, że dodałaś rozdział, spodziewałam się jednak czegoś dłuższego ;) Pomysł z łyżeczkami, PRZEŚWIETNY! Naprawdę, skąd ci się wzięła akurat taka wizja? ;> Bardzo lubię twój styl pisania, bez żadnego problemu potrafię sobie wyobrazić, wręcz widzę, to o czym piszesz ^^ Rozzłoszczony Fred, przesłodka Dolores, nawet Krukonka w ostatniej scenie.
OdpowiedzUsuńPrzeczuwam, że niebawem pojawi się moment wyprawy do ministerstwa.. Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy, mam nadzieję, że będzie duużo emocji i jeszcze więcej wątków miłosnych ^^
Nie rozumiem tylko jednego momentu, w sumie nie do końca rozumiem.. Tiara przydziału powiedziała Hermionie, że lepiej by było jakby nie było jej w Hogwarcie, no i ogólnie, Świecie Czarodziejów? ;o
Bardzo ładny rozdział, chociaż nie za długi:) Pozdrawiam, accio :*
Jeju, nie ma weny na komentarze, ale źle się czuje gdy nie komentuje rozdziałów, bo wiem jak to jest jak nie widzi się komentarzy :(
OdpowiedzUsuńPrzepraszam.
Ale rozdział cudny!
Głupia Landryna -.-
Ech... Mam nadzieje że będzie dobrze <3
Pozdrawiam, czekam na nast, życzę weny i zapraszam do siebie :)
~Clar <3
Łyżeczki mnie rozwaliły, naprawdę. Umbridge jest wredna i na pewno tak by zrobiła. No i ich nakryła, niefajnie. Zobaczymy jak to wyjdzie :D
OdpowiedzUsuńhttp://harrymione-diary.blogspot.com/
Bardzo fajny rozdział. Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńŁyżeczki - to pomysł tak samo dobry, jak ten z książki z piórem okaleczającym Harry'ego! Blog jest naprawdę dobry.
OdpowiedzUsuń