XVIII.
- Na dzisiejszej lekcji
poznacie zaklęcie Drętwota. Otwórzcie podręczniki na
stronie 183. - szczebiotała Dolores Umbridge.
Hermiona patrzyła na nią z
wielkim wyrazem obrzydzenia na twarzy. Była to jej pierwsza po
powrocie, lekcja Obrony przed Czarną Magią, a już najchętniej od
razu uciekła by z tej okropnej klasy i tej paskudnej kobiety.
Słyszała szelest otwieranych podręczników, ale ona nawet
nie pofatygowała się by to zrobić. Zamiast tego wyciągnęła
książkę znalezioną w Podziemnej Bibliotece. Był to również
podręcznik do Obrony przed Czarną Magią, lecz w przeciwieństwie
do ich szkolnego, z tego faktycznie mogła się czegoś nauczyć.
- Ekhem.
Hermiona zaskoczona uniosła
głowę i ujrzała stojącą nad nią Dolores Umbridge ze sztucznym
uśmiechem na twarzy.
- Moja droga, czy ty aby nie
zapomniałaś gdzie się znajdujesz? Wydaje mi się, że powiedziałam
co powinniście zrobić.
Gryfonka czuła na sobie
spojrzenia wszystkich uczniów będących w klasie. Jednakże
nie pozwoliła odczytać z siebie żadnych emocji. Zachowała
obojętną minę, a gdy przemówiła jej głos brzmiał
spokojnie.
- Nie wiem czy Pani pamięta,
ale ja już przerobiłam ten temat. Tak jak i inne.
- To cię nie zwalnia z
uczestniczenia w moich zajęciach, kochana.- kobieta wycedziła przez
zęby.
- Słucham?- odparła
zaskoczona Hermiona.- Przecież w nich uczestniczę. Jestem w klasie,
nie przeszkadzam, a na dodatek jeszcze się uczę.
Teraz twarz nauczycielki
przybrała taką samą barwę wściekłego różu jak kostium w
jaki była ubrana.
- Nic by ci nie zaszkodziło
gdybyś przeczytała ten temat jeszcze raz, Panno Granger. Oddaj mi
swoją książkę. Już.- powiedziała z satysfakcją.
Hermionie szybciej zabiło
serce i niechętnie oddała podręcznik. Obawiała się, że kobieta
zauważy, że nie należy ona do zbioru ich Hogwarckiej biblioteki.
Kiedy nauczycielka dostała książkę, ujrzała nagłą złość
ukrytą w jej spojrzeniu. Chwilę potem ruszyła w stronę swojego
biurka, a w uszach szatynki słychać było tylko stukot jej obcasów.
Gdy zasiadła na swoim miejscu, zajęła się przeglądaniem jej
podręcznika. Hermiona nie odrywała od niej wzroku do końca lekcji,
widziała jak nauczycielka coraz bardziej marszczy brwi z
niezadowolenia. Obawiała się, że nie wróży to niczego
dobrego. Jak tylko zadzwonił dzwonek Gryfonka tak jak i reszta
uczniów wstała szykując się do wyjścia. Jednakże
ponownie usłyszała znajomy, przesłodzony głos Dolores Umbridge.
- Panno Granger, proszę
podejść tu do mnie na momencik.
Wymieniła zaniepokojone
spojrzenia z Harry'm i Ronem, po czym niepewnie podeszła do jej
biurka.
- Nie rozumiem czegoś,
Panno Granger.- westchnęła po chwili nauczycielka.- Masz ogromny
potencjał, a popełniasz tak istotne błędy, kochana.
Hermiona otworzyła szeroko
oczy.
- Słucham?
- Wie Pani, Panno Granger,
że nie toleruje się Ksiąg z list zakazanych, prawda?
- Owszem, ale...
- Czyli wie Pani również,
że niestety muszę ją skonfiskować, tak?
Gryfonka zagryzła wargi.
- Moja droga, stawisz się
również w moim gabinecie w Czwartek. Godzina siedemnasta.
Oczywiście w ramach szlabanu.
- Ale dlaczego?!
- Nie jest to odpowiednia
dla Pani książka. Jeśli masz jakiś problem z dobraniem lektur
wskażę Pani odpowiednie pozycje, Panno Granger.- Profesor Umbridge
uśmiechnęła się fałszywie.
- Nie trzeba.- odparła
Hermiona starając się uniknąć fali złości.- Czy mogę już iść?
- Ależ tak, oczywiście.-
odparła, ale Gryfonka już jej nie słuchała tylko pędziła w
stronę drzwi.
- Panno Granger!- dziewczyna
odetchnęła głęboko i jeszcze raz odwróciła się w stronę
nauczycielki.
- Tak?
- Ty nawet nie wiesz jak się
marnujesz, skarbie. Gdybyś nie popełniała tylu ''istotnych''
błędów mogłabyś dostać znaczącą posadę w
Ministerstwie.
Hermiona uśmiechnęła się
krzywo.
- Nie sądzę bym robiła
cokolwiek źle, Pani Profesor. Robię to co uważam za stosowne.-
odpowiedziała spokojnie i wyszła z sali nie oglądając się już
na nauczycielkę.
~
Wiatr przyjemnie rozwiewał
jej włosy, słońce opiekało jej twarz, ale mimo to wciąż
siedziała zachmurzona. Jej wzrok wędrował za latającymi graczami,
zwłaszcza za jednym o poczochranej rudej grzywie, ale myślami i tak
była gdzie indziej. Czwartek, godzina siedemnasta. Zwykle w tym
czasie odbywały się ich spotkania. Fred miał rację. Wiedziała
wszystko, no prawie. Nie miała pojęcia o Pokoju Życzeń. Dobrze,
że zmienili termin lekcji, to ją zmyli na jakiś czas. Ale na jak
długo? Kiedy przypomniała sobie ostatnią wymianę zdań z
Umbridge, prychnęła śmiechem. Co ona chciała jej udowodnić tym
wywodem? Swoją władzę i potęgę ministerstwa? Też coś. Nigdy by
tego nie zrobiła. Nie zdradziłaby swoich przyjaciół i nie
chciała być tak fałszywa jak ta kobieta. Nagle dostrzegła, że
pewna ognistowłosa postać zbliża się w jej kierunku. Ginny
obdarzyła ją szerokim uśmiechem i usiadła obok niej.
- Hermiona Granger na
treningu Gryfonów? Cóż takiego się stało, że
zaszczyciłaś nas swoją obecnością?- przyjaciółka posłała
jej delikatnego kuksańca.
Szatynka wywróciła
oczami.
- Ciebie też miło
widzieć,Ginny.
Ruda wyszczerzyła jeszcze
bardziej zęby.
- To co? Co tu tak właściwie
robisz?
- Po prostu nie miałam co
ze sobą zrobić.
- Aha. Czyli nie ma to
żadnego związku z Umbridge, tak?
Hermiona spojrzała na nią
zdziwiona, a rudowłosa uśmiechnęła się triumfująco.
- Skąd wiesz?
- Oj daj spokój,
Hermi. Cały Gryffindor aż huczy od plotek, że ty najlepsza
uczennica, postawiłaś się nauczycielce. I na dodatek Wielkiemu
Inkwizytorowi.
Szatynka milczała przez
chwilę. Czyli ona też wszystkiego nie wie.
- Ale to nie o to chodzi,
prawda? Harry mi mówił co dalej się wydarzyło.
Myślisz...myślisz, że ona próbowała cię ostrzec?
Ginny patrzyła na nią
niepewnie. Hermiona westchnęła.
- Tak, Gin. Myślę, że to
właśnie próbowała zrobić.
~
Po treningu bliźniacy
wpadli na pomysł by wybrać się na błonia i zrobić piknik. To
było coś o czym Hermiona marzyła, dzięki temu mogła zapomnieć o
otaczającej ją rzeczywistości. Fred i George załatwili jedzenie z
kuchni, a ona razem z Ginny, Ronem i Harry'm rozłożyli koce. Choć
była to już późna pora, na niebie pojawiły się gwiazdy i
zaczął wiać porywisty wiatr, bawili się świetnie. George o mało
nie wrzucił Rona do jeziora, Ginny i Harry tańczyli na bosaka na
trawie, a ona wraz z Fredem przyglądała się temu spokojnie, leżąc
na kocu oparta głową na piersi rudzielca. Czuła jak delikatnie
głaszcze ją po głowie i jak szybko łomocze mu serce. Zresztą tak
samo jak i jej. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Fred?
- Tak?- usłyszała śpiący
głos chłopaka.
Na usta cisnęło jej się
milion słów. Kocham cię, tak bardzo chciałabym by ta
chwila trwała wiecznie. Boję się co się stanie w przyszłości.
Tego jak wiele może się zmienić. To
wszystko tak bardzo chciała powiedzieć. Miała wrażenie, że to
jeden z ich ostatnich takich beztroskich wieczorów. Cicho,
skarciła samą siebie. Zamknęła
oczy czując jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Dlaczego musi
się rozklejać, właśnie teraz gdy tak naprawdę jest wszystko w
porządku?
- Już
nic.- odparła po chwili.- Zimno mi, mógłbyś mnie przytulić?
Chłopak
bez słowa przycisnął ją mocno do siebie, tak jak by wyczuwał jak
się czuje.
Westchnęła
cicho i zapragnęła jedynie zasnąć. Chciała jedynie cieszyć się
chwilą, tym że może po prostu położyć się na trawie,
obserwować gwiazdy i być z ukochaną osobą. Nie była jednak
świadoma, że wkrótce całe ich życie miało ulec zmianie.
Hej, Wszystkim ^^! Dzisiaj rozdzialik krótki i wg mnie nieciekawy, ale jest. Za to w następnym będzie się działo. Oj będzie. Dziękuję wszystkim za komentarze, a dzisiejsza dedykacja dla Natalii Snape, Clar, Moonstone i Avady Kedavry. Chciałabym Was poinformować i Zaprosić na nowego bloga, który współtworzę z innymi znanymi z blogspot autorkami. Właśnie pojawił się tam mój pierwszy rozdział- rozdział szósty. Zapraszam do czytania, myślę, że będzie to miła odskocznia od HP. http://heroes-of-egypt.blogspot.com/
A tym czasem ciekawa jestem, jak zwykle, Waszej opinii więc zapraszam do komentowania ;). Trzymajcie się Kochani i obiecuję, że następny pojawi się również w najbliższym czasie. Nox!
Troszkę nadużywasz wielkich liter - nie sądzę, żeby przy błoniach i "mojej drogiej" było to konieczne. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że wprowadziłaś do opowiadania wątek z Umbridge! Dodaje takiej autentyczności reszcie .
Kochana, bardzo ładnie <3 kurczę, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Dlaczego nie powiedziała mu, że go kocha? :C Brakuje mi tego, może jeszcze jakiejś bardzo mrraśnej, romantycznej scenki..? Przeczytałam całą historię w jeden dzień, jestem ZA-U-RO-CZO-NA! Aż się dziwię, że wcześniej tu nie trafiłam :> Zazdroszczę talentu :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko coś dodasz, bo oszaleję z tęsnoty. Jak tylko odblokuje mi się konto dodam do obserwowanych :) Pozdrawiam, acciolove
Mało komentarzy?
OdpowiedzUsuńto dodaję następny!!! <3
boję się Umbringe... wstrętna różowa Ropucha -.-
ale ok :D
urocze, urocze, no proszę :D
trafiłam na Twojego bloga przez linki kogoś,już nie pamiętam kogo, ale pamiętaj, żeby następną notkę dedykować tym, którzy mają Cię w linkach :D
okok
kończę
bo idę czytać dalej :D