środa, 15 maja 2013

Rozdział Osiemnasty


XVIII.
- Na dzisiejszej lekcji poznacie zaklęcie Drętwota. Otwórzcie podręczniki na stronie 183. - szczebiotała Dolores Umbridge.
Hermiona patrzyła na nią z wielkim wyrazem obrzydzenia na twarzy. Była to jej pierwsza po powrocie, lekcja Obrony przed Czarną Magią, a już najchętniej od razu uciekła by z tej okropnej klasy i tej paskudnej kobiety. Słyszała szelest otwieranych podręczników, ale ona nawet nie pofatygowała się by to zrobić. Zamiast tego wyciągnęła książkę znalezioną w Podziemnej Bibliotece. Był to również podręcznik do Obrony przed Czarną Magią, lecz w przeciwieństwie do ich szkolnego, z tego faktycznie mogła się czegoś nauczyć.
- Ekhem.
Hermiona zaskoczona uniosła głowę i ujrzała stojącą nad nią Dolores Umbridge ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Moja droga, czy ty aby nie zapomniałaś gdzie się znajdujesz? Wydaje mi się, że powiedziałam co powinniście zrobić.
Gryfonka czuła na sobie spojrzenia wszystkich uczniów będących w klasie. Jednakże nie pozwoliła odczytać z siebie żadnych emocji. Zachowała obojętną minę, a gdy przemówiła jej głos brzmiał spokojnie.
- Nie wiem czy Pani pamięta, ale ja już przerobiłam ten temat. Tak jak i inne.
- To cię nie zwalnia z uczestniczenia w moich zajęciach, kochana.- kobieta wycedziła przez zęby.
- Słucham?- odparła zaskoczona Hermiona.- Przecież w nich uczestniczę. Jestem w klasie, nie przeszkadzam, a na dodatek jeszcze się uczę.
Teraz twarz nauczycielki przybrała taką samą barwę wściekłego różu jak kostium w jaki była ubrana.
- Nic by ci nie zaszkodziło gdybyś przeczytała ten temat jeszcze raz, Panno Granger. Oddaj mi swoją książkę. Już.- powiedziała z satysfakcją.
Hermionie szybciej zabiło serce i niechętnie oddała podręcznik. Obawiała się, że kobieta zauważy, że nie należy ona do zbioru ich Hogwarckiej biblioteki. Kiedy nauczycielka dostała książkę, ujrzała nagłą złość ukrytą w jej spojrzeniu. Chwilę potem ruszyła w stronę swojego biurka, a w uszach szatynki słychać było tylko stukot jej obcasów. Gdy zasiadła na swoim miejscu, zajęła się przeglądaniem jej podręcznika. Hermiona nie odrywała od niej wzroku do końca lekcji, widziała jak nauczycielka coraz bardziej marszczy brwi z niezadowolenia. Obawiała się, że nie wróży to niczego dobrego. Jak tylko zadzwonił dzwonek Gryfonka tak jak i reszta uczniów wstała szykując się do wyjścia. Jednakże ponownie usłyszała znajomy, przesłodzony głos Dolores Umbridge.
- Panno Granger, proszę podejść tu do mnie na momencik.
Wymieniła zaniepokojone spojrzenia z Harry'm i Ronem, po czym niepewnie podeszła do jej biurka.
- Nie rozumiem czegoś, Panno Granger.- westchnęła po chwili nauczycielka.- Masz ogromny potencjał, a popełniasz tak istotne błędy, kochana.
Hermiona otworzyła szeroko oczy.
- Słucham?
- Wie Pani, Panno Granger, że nie toleruje się Ksiąg z list zakazanych, prawda?
- Owszem, ale...
- Czyli wie Pani również, że niestety muszę ją skonfiskować, tak?
Gryfonka zagryzła wargi.
- Moja droga, stawisz się również w moim gabinecie w Czwartek. Godzina siedemnasta. Oczywiście w ramach szlabanu.
- Ale dlaczego?!
- Nie jest to odpowiednia dla Pani książka. Jeśli masz jakiś problem z dobraniem lektur wskażę Pani odpowiednie pozycje, Panno Granger.- Profesor Umbridge uśmiechnęła się fałszywie.
- Nie trzeba.- odparła Hermiona starając się uniknąć fali złości.- Czy mogę już iść?
- Ależ tak, oczywiście.- odparła, ale Gryfonka już jej nie słuchała tylko pędziła w stronę drzwi.
- Panno Granger!- dziewczyna odetchnęła głęboko i jeszcze raz odwróciła się w stronę nauczycielki.
- Tak?
- Ty nawet nie wiesz jak się marnujesz, skarbie. Gdybyś nie popełniała tylu ''istotnych'' błędów mogłabyś dostać znaczącą posadę w Ministerstwie.
Hermiona uśmiechnęła się krzywo.
- Nie sądzę bym robiła cokolwiek źle, Pani Profesor. Robię to co uważam za stosowne.- odpowiedziała spokojnie i wyszła z sali nie oglądając się już na nauczycielkę.
~
Wiatr przyjemnie rozwiewał jej włosy, słońce opiekało jej twarz, ale mimo to wciąż siedziała zachmurzona. Jej wzrok wędrował za latającymi graczami, zwłaszcza za jednym o poczochranej rudej grzywie, ale myślami i tak była gdzie indziej. Czwartek, godzina siedemnasta. Zwykle w tym czasie odbywały się ich spotkania. Fred miał rację. Wiedziała wszystko, no prawie. Nie miała pojęcia o Pokoju Życzeń. Dobrze, że zmienili termin lekcji, to ją zmyli na jakiś czas. Ale na jak długo? Kiedy przypomniała sobie ostatnią wymianę zdań z Umbridge, prychnęła śmiechem. Co ona chciała jej udowodnić tym wywodem? Swoją władzę i potęgę ministerstwa? Też coś. Nigdy by tego nie zrobiła. Nie zdradziłaby swoich przyjaciół i nie chciała być tak fałszywa jak ta kobieta. Nagle dostrzegła, że pewna ognistowłosa postać zbliża się w jej kierunku. Ginny obdarzyła ją szerokim uśmiechem i usiadła obok niej.
- Hermiona Granger na treningu Gryfonów? Cóż takiego się stało, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością?- przyjaciółka posłała jej delikatnego kuksańca.
Szatynka wywróciła oczami.
- Ciebie też miło widzieć,Ginny.
Ruda wyszczerzyła jeszcze bardziej zęby.
- To co? Co tu tak właściwie robisz?
- Po prostu nie miałam co ze sobą zrobić.
- Aha. Czyli nie ma to żadnego związku z Umbridge, tak?
Hermiona spojrzała na nią zdziwiona, a rudowłosa uśmiechnęła się triumfująco.
- Skąd wiesz?
- Oj daj spokój, Hermi. Cały Gryffindor aż huczy od plotek, że ty najlepsza uczennica, postawiłaś się nauczycielce. I na dodatek Wielkiemu Inkwizytorowi.
Szatynka milczała przez chwilę. Czyli ona też wszystkiego nie wie.
- Ale to nie o to chodzi, prawda? Harry mi mówił co dalej się wydarzyło. Myślisz...myślisz, że ona próbowała cię ostrzec?
Ginny patrzyła na nią niepewnie. Hermiona westchnęła.
- Tak, Gin. Myślę, że to właśnie próbowała zrobić.
~
Po treningu bliźniacy wpadli na pomysł by wybrać się na błonia i zrobić piknik. To było coś o czym Hermiona marzyła, dzięki temu mogła zapomnieć o otaczającej ją rzeczywistości. Fred i George załatwili jedzenie z kuchni, a ona razem z Ginny, Ronem i Harry'm rozłożyli koce. Choć była to już późna pora, na niebie pojawiły się gwiazdy i zaczął wiać porywisty wiatr, bawili się świetnie. George o mało nie wrzucił Rona do jeziora, Ginny i Harry tańczyli na bosaka na trawie, a ona wraz z Fredem przyglądała się temu spokojnie, leżąc na kocu oparta głową na piersi rudzielca. Czuła jak delikatnie głaszcze ją po głowie i jak szybko łomocze mu serce. Zresztą tak samo jak i jej. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Fred?
- Tak?- usłyszała śpiący głos chłopaka.
Na usta cisnęło jej się milion słów. Kocham cię, tak bardzo chciałabym by ta chwila trwała wiecznie. Boję się co się stanie w przyszłości. Tego jak wiele może się zmienić. To wszystko tak bardzo chciała powiedzieć. Miała wrażenie, że to jeden z ich ostatnich takich beztroskich wieczorów. Cicho, skarciła samą siebie. Zamknęła oczy czując jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Dlaczego musi się rozklejać, właśnie teraz gdy tak naprawdę jest wszystko w porządku?
- Już nic.- odparła po chwili.- Zimno mi, mógłbyś mnie przytulić?
Chłopak bez słowa przycisnął ją mocno do siebie, tak jak by wyczuwał jak się czuje.
Westchnęła cicho i zapragnęła jedynie zasnąć. Chciała jedynie cieszyć się chwilą, tym że może po prostu położyć się na trawie, obserwować gwiazdy i być z ukochaną osobą. Nie była jednak świadoma, że wkrótce całe ich życie miało ulec zmianie.  
________________________________________________________________
Hej, Wszystkim ^^! Dzisiaj rozdzialik krótki i wg mnie nieciekawy, ale jest. Za to w następnym będzie się działo. Oj będzie. Dziękuję wszystkim za komentarze, a dzisiejsza dedykacja dla Natalii Snape, Clar, Moonstone i Avady Kedavry. Chciałabym Was poinformować i Zaprosić na nowego bloga, który współtworzę z innymi znanymi z blogspot autorkami. Właśnie pojawił się tam mój pierwszy rozdział- rozdział szósty. Zapraszam do czytania, myślę, że będzie to miła odskocznia od HP. http://heroes-of-egypt.blogspot.com/ 
A tym czasem ciekawa jestem, jak zwykle, Waszej opinii więc zapraszam do komentowania ;). Trzymajcie się Kochani i obiecuję, że następny pojawi się również w najbliższym czasie. Nox! 

3 komentarze:

  1. Troszkę nadużywasz wielkich liter - nie sądzę, żeby przy błoniach i "mojej drogiej" było to konieczne. ;)
    Bardzo dobrze, że wprowadziłaś do opowiadania wątek z Umbridge! Dodaje takiej autentyczności reszcie .

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, bardzo ładnie <3 kurczę, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Dlaczego nie powiedziała mu, że go kocha? :C Brakuje mi tego, może jeszcze jakiejś bardzo mrraśnej, romantycznej scenki..? Przeczytałam całą historię w jeden dzień, jestem ZA-U-RO-CZO-NA! Aż się dziwię, że wcześniej tu nie trafiłam :> Zazdroszczę talentu :*
    Mam nadzieję, że szybko coś dodasz, bo oszaleję z tęsnoty. Jak tylko odblokuje mi się konto dodam do obserwowanych :) Pozdrawiam, acciolove

    OdpowiedzUsuń
  3. Mało komentarzy?
    to dodaję następny!!! <3
    boję się Umbringe... wstrętna różowa Ropucha -.-
    ale ok :D
    urocze, urocze, no proszę :D
    trafiłam na Twojego bloga przez linki kogoś,już nie pamiętam kogo, ale pamiętaj, żeby następną notkę dedykować tym, którzy mają Cię w linkach :D
    okok
    kończę
    bo idę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń