Dla Ohgaladriel, za bycie najlepszą przyjaciółką pod słońcem.
2. Gdy następnego dnia stanęła na progu Nory widać było po niej nieprzespaną noc. Oczy miała podkrążone i nie mogła przestać ziewać. Kiedy Ojciec jej przyjaciół teleportował się do jej domu, skwitował to w ten sposób:
2. Gdy następnego dnia stanęła na progu Nory widać było po niej nieprzespaną noc. Oczy miała podkrążone i nie mogła przestać ziewać. Kiedy Ojciec jej przyjaciół teleportował się do jej domu, skwitował to w ten sposób:
- A ty co? Z diabłem tańcowałaś
całą noc?
- Tak. Byłam niczym druga królowa
Margot - zachichotała.
- Tylko, że nie w Moskwie...
Doprawdy czasem zadziwiała ją
znajomość mugolskiej literatury wśród czarodziei. Kto by
przypuszczał, że Pan Weasley znał „Mistrza i Małgorzatę“...
Ale mówiąc to, Pan Weasley był
blisko.
Fred miał coś z diabła, ale i ona
też. Mimo tego, że postanowiła zakończyć znajomość z
bliźniakiem, korespondowała z nim prawie całą noc. Raz jego sowa,
raz jej i nie znikający uśmiech z jej twarzy. Może łatwiej byłoby
gdyby po prostu się teleportował i po prostu porozmawiali w twarzą
w twarz, pomyślała z uśmiechem. Ale przecież sama by mu tego nie
zaproponowała. A co gdyby zrozumiał to w zły sposób? Ale
teraz potrząsnęła po prostu głową. Wszystko już sobie
wytłumaczyliśmy, pomyślała, a ja nie będę się już dłużej
tym zamartwiać. Za chwilę ujrzy swoich przyjaciół i tylko
to miało się liczyć. Kiedy przekroczyła próg Nory od razu
ktoś rzucił jej się w ramiona. To Ron już trzymał ją w
niedźwiedzim uścisku. Przez moment przypomniała sobie zeszły rok,
kiedy podobnie witali się na Grimmauld Place...Wtedy właśnie po
raz pierwszy coś zaiskrzyło między nią a Fredem. Na szczęście,
zanim zdążyła się rozkleić Pani Weasley przygarnęła ją do
siebie opiekuńczo i wyrwała ją z zamyślenia.
- Nareszcie jesteś, kochanie! Ale
chudzieńka jesteś...Spokojnie przypilnuję, żebyś trochę nabrała
wagi...
- Pani Weasley...- jęknęła szatynka.
- Co tak długo? Nie mogliśmy się
doczekać.- wyrzucił z siebie Ron.
- Problemy z pakowaniem- odparła
pospiesznie Hermiona.
- Raczej ze spaniem - stwierdził Pan
Weasley, który właśnie wszedł do domu.- Nawet jej rodzice
nie mogli jej dobudzić.
Ginny uniosła jedną brew i obdarzyła
ją podejrzliwym i przebijającym człowieka na wylot, spojrzeniem. O
nie, tylko tego brakowało, pomyślała szatynka. Nie potrzebuje jej
wścibskiego spojrzenia, jeszcze zdolna będzie coś pomyśleć. Na
szczęście z sytuacji wyratował ją Ron, który nie był by
sobą gdyby nie powiedziałby czegoś tak oczywistego.
- To wyjaśnia podkrążone oczy.
Hermiona obdarzyła go rozbawionym
spojrzeniem.
- Możemy skończyć rozmawiać o moich
problemach ze snem? Jestem trochę głodna...- powiedziała to gdyż
wiedziała, że to zaraz załatwi sprawę.
- Och, tak, tak. Już Hermiono!
Specjalnie dla ciebie przygotowałam tą szarlotkę, którą
tak lubisz.
Nagle usłyszała czyjeś kroki i
zmarszczyła brwi. Kto jeszcze mógł znajdywać się w Norze?
Czyżby Harry? Obdarzyła Ginny zdziwionym spojrzeniem.
Ognistowłosa wzruszyła ramionami.
- Zaraz odechce ci się jeść.-
stwierdziła, a zdumiona Hermiona spostrzegła, że to pierwsze jej
zdanie wypowiedziane w jej obecności.
- Oh, Witaj 'ermiono. Dawno się nie
widziałyśmy, nie prawda?- usłyszała nagle czyiś przesłodzony
francuski akcencik.
Hermiona obróciła się za
siebie i ku swojemu zdziwieniu ujrzała Fleur Delacour.
~.~
Zawsze uwielbiała zapach
jaki unosił się w Norze. Kiedy wraz z Ronem szła schodami na górę
wdychała ten wspaniały zapach drewna, domowych ciasteczek i świeżo
skoszonej trawy, która ku jej złości bardzo przypominała
jej o Fredzie. Jednak nie ta myśl krążyła w jej głowie. Kiedy
tak wspinali się wyżej, a pojedyncze schodki skrzypiały pod ich
stopami wciąż myślała o Fleur Delacour. Wiedziała już, że jest
ona narzeczoną Bila, jednego z dzieci państwa Weasley. Jednak wciąż
kiedy miała ją przed oczami, pamiętała Turniej Trójmagiczny
i to w jaki sposób ją wtedy traktowała. Dlatego też gdy
dzisiaj przywitała ją w tak pogodny sposób czuła, że
zbiera jej się na wymioty.
- Nie przejmuj się nią -
Ron nagle przerwał milczenie, a ona zaskoczona uniosła wzrok.- No
co? Myślałaś, że nie zauważę co cię gryzie? Od razu gdy ją
ujrzałaś, twoja twarz przybrała taki wyraz, jakbyś ujrzała
jakiegoś obrzydliwego gnoma ogrodowego.
Szatynka wydała z siebie
zduszony chichot, lecz po chwili westchnęła.
- Dlaczego właśnie ona?
Wśród tylu dziewczyn...akurat ona.
Twarz Rona, która do
tej pory wciąż się uśmiechała teraz lekko spochmurniała.
- Teraz nie jest aż taka
zła. Stara się pomagać mamie w kuchni i trochę bardziej
kontroluje te swoje moce wili.- chrząknął rozbawiony.
- Mówisz tak, bo
zawsze miałeś do niej słabość- stwierdziła szatynka.- Powiedz
mi jednak czy ktoś taki jak Fleur Delacour może się aż tak
zmienić?
- Nie, nie może.- odezwał
się trzeci głos, a przerażeni przyjaciele odwrócili się do
tyłu by zobaczyć kto podsłuchiwał ich rozmowę.
- Ginny...- odetchnął z
ulgą Ron.- Jak dobrze, że to tylko ty. Już myślałem, że to
mama. Mielibyśmy przerąbane.
Ognistowłosa prychnęła i
minęła brata by stanąć obok Hermiony.
- Fleur Delacour to nadal
przebiegły wąż, który tylko czeka by ukąsić. Tylko
najwidoczniej stara się teraz robić to w bardziej wyrafinowany
sposób- stwierdziła Ginny.- A teraz wybacz Ron, ale muszę na
chwilę porwać Hermionę do swojego pokoju. Pozwolisz?
Chłopak wzruszył ramionami
i minął je. Z jakiegoś powodu wcale nie poszedł do swojej
sypialni, tylko wyżej do pokoju bliźniaków. Szatynka
spojrzała pytająco na przyjaciółkę, a ona jedynie odparła
obojętnie:
- Odkąd bliźniacy się
wyprowadzili zajął ich sypialnie. Twierdzi, że to wielka skarbnica
ich gadżetów...
Serce Hermiony zabiło
szybciej. Jak wiele w tym pokoju zostało rzeczy Freda? I jak w ogóle
wyglądała ta sypialnia? Mimo tego, że już bywała w tym domu
wiele razy, nigdy nie odwiedziła pokoju bliźniaków. Nagle
poczuła wielką chęć zwiedzenia tej nieznanej części tego domu,
tak bardzo związanej z jej byłym chłopakiem. Z ponownego
zamyślenia wyrwała ją Ginny, która mocno szarpnęła ją za
nadgarstek i poprowadziła za sobą. Kiedy już znalazły się w jej
pokoju od razu na jej twarzy zakwitł uśmiech. Dookoła panował
nieokiełznany bałagan, który tak bardzo pasował do Ginny,
że trudno było się nie uśmiechnąć. Na zielonych ścianach
wisiało mnóstwo plakatów z jej ulubionymi drużynami
quiditcha oraz zespołu Fatalnych Jędz. Z lekkością rzuciła się
na jej łóżko.
- Jak dobrze być znowu w
Norze. Tak bardzo brakowało mi twojego bałaganu.
Ginny uśmiechnęła się
pod nosem, lecz nic nie skomentowała. Zajęta była bawieniem się
zniczem, który prześlicznie połyskiwał w jej dłoni.
- Serio. Nawet Fleur
Delacour nie może zniszczyć tych wakacji...- wciąż mówiła
Hermiona, ale czuła narastający w niej niepokój.
Dlaczego Ginny się tak
zachowywała? Nie była sobą...
- Będziemy plotkować,
bawić się i grać w quiditcha. Tak nawet ja. No i Harry niedługo
przyjedzie. Myślę, że jemu najbardziej spodoba się pomysł z
quiditchem. Ach! I możemy grać w Eksplodującego Durnia. Tak dawno
w to nie grałam. Ciekawe czy...
- Przestań!- odezwała się
rozzłoszczona Ginny.- Skończ z tym gadaniem ty cholerna egoistko i
zobacz co się dzieje wokół ciebie!
Hermiona ucichła i z
mieszaniną strachu i zdziwienia przyglądała się Ginny. O czym
mówiła jej przyjaciółka? Co takiego wydarzyło się
czego ona nie dostrzegła? Dlaczego jest taka oschła wobec niej i co
takiego jej zrobiła? Rudowłosa westchnęła i usiadła obok niej.
Włosy opadały jej na twarz, w taki sposób, że nie mogła
dostrzec jej wyrazu. Szatynka przyglądała jej się z przerażeniem,
próbując analizować to co się ostatnio między nimi
wydarzyło. Właściwie od początku wakacji nie utrzymywały
zbytniego kontaktu, w każdym razie nie w taki sposób jaki
robiły to rok czy dwa lata wcześniej. Ale nie zwróciła
wcześniej na to szczególnej uwagi. Zbyt wiele działo się w
jej życiu by się tym przejmować. Jak mogła do tego dopuścić?
Niepewnie objęła koleżankę. Tak bardzo chciała by to piekące
poczucie winy wyparowało z jej ciała.
- Ginny, co się stało?
Ognistowłosa natychmiast
zrzuciła jej dłoń.
- Co takiego?! No nie wiem,
może to, że zerwałaś z moim bratem! Czy ty wiesz jak on się
czuł? Nocami siedział pisząc do ciebie listy, a ty na żaden mu
nie odpisywałaś! Co mogę powiedzieć?! Nie spodziewałam się tego
po tobie.
- A więc o to ci chodzi-
stwierdziła gorzko Hermiona.- Nie będę się przed tobą tłumaczyć.
I ja i Fred zerwaliśmy, ale nadal jesteśmy przyjaciółmi. On
to wie i ja to wiem. Jednak jeśli ty masz jakiś z tym problem to
droga wolna, wcale nie musimy dłużej się przyjaźnić.
Ginny milczała, a szatynka
dodała po chwili.
- Mnie też było trudno.
Rudowłosa odburknęła coś
pod nosem i odwróciła się w stronę ściany. Hermiona
westchnęła, podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę
drzwi.
- Czekaj – usłyszała
naglący głos.- Przepraszam.
Szatynka odetchnęła i
ponownie usiadła koło swojej przyjaciółki. Przez długi
czas w pokoju panowało milczenie.
- Wiesz dobrze, że nigdy
nie chciałam go skrzywdzić.
- Yhym.
- Mnie również było
ciężko. Ja...ja nadal coś do niego czuję.- odetchnęła głęboko
analizując wypowiedziane przez siebie słowa.- Nie chcę go utracić.
To nadal jest mój przyjaciel.
- Tej nocy naprawdę nie
spałaś, prawda?- drążyła Ginny.
- Nie Pisaliśmy ze sobą
całą noc.
- Wybacz, Hermiono, ale ja
po prostu nie chcę byś tym co wyczyniasz skrzywdziła siebie i
jego. Uwierz mi, że znacznie bardziej wolałabym byście nadal byli
razem. Wszyscy byli by szczęśliwsi.
- Ten związek i tak by nie
wytrzymał. Ta rozłąka. Ja w szkole, on w Londynie...
- Może...Albo jedynie by go
wzmocniła.- zauważyła Ginny i podniosła się z łóżka.-
Chodźmy na dół, bo mama zaraz się do nas przejdzie.
Szatynka uśmiechnęła się
pod nosem, ale w głowie wciąż brzęczały jej słowa przyjaciółki.
- Wszystko ok?- ognistowłosa
spojrzała na nią niepewnie.
- Ok. - Hermiona
potwierdziła i uśmiechnęła się do niej szeroko.
~.~
W tym samym czasie na
szerokiej brukowanej ulicy, zwanej Pokątną, pojawiła się znikąd
dziwaczna postać o długich cukierkowo fioletowych włosach i o
stalowobłękitnych oczach. Ubrana była w szarą koszulkę z napisem
'Drummers bang harder', krótką czarną spódniczkę,
rajstopy z podwiązką i glany. Z jednego buta wystawała jej
różdżka. Na plecach zawieszony miała czarny skórzany
plecaczek. Był to dosyć niecodzienny widok, nawet w magicznym
świecie. Mijający ją czarodzieje obdarzali ją zdumionymi
spojrzeniami, ale ona nie zwracała na to uwagi. Ze smutkiem
przyglądała się jak bardzo ulica Pokątna zmieniła się od jej
ostatniej wizyty. Znikły kolorowe, błyszczące witryny, które
zapraszały do wejścia do sklepów. Zamiast tego na większości
z nich wisiały ulotki z Ministerstwa i czarno-białe zdjęcia
śmierciożerców. Gallerys Dreamwater szła przed siebie
ignorując je oraz namolnych sprzedawców amuletów,
którzy zaczepiali każdą idącą osobę. Dziewczyna miała
swój własny amulet i nie potrzebowała innych. Była to
obsydianowa gwiazda, która swobodnie dyndała na jej szyi.
Dostała ją jako dziecko tuż przed śmiercią swojej matki i była
to jedyna rzecz do była przywiązana. Odkąd ukończyła szkołę, a
minął już od tego ponad rok, nie wiązała swojej przyszłości z
żadnym miejscem. Żyła z dnia na dzień teleportując się z
jednego miejsca w drugie, zwiedzając świat. Źródłem jej
utrzymania były pieniądze jej matki, spokojnie leżące w Banku
Gringotta do którego właśnie zmierzała. Nagle ku jej
zdumieniu ujrzała najbardziej kolorową wystawę jaką w życiu
widziała. W jednej witrynie leżało mnóstwo zabawnych
wynalazków, a w drugiej wisiał plakat, po którego
przeczytaniu od razu parsknęła śmiechem.
"CZEMU
CIĘ MARTWI
SAM-WIESZ-KTO?
ZATROSZCZ
SIĘ LEPIEJ
O Q-PY-BLOK -
POWSZECHNE ZATWARDZENIE
ŚCISKAJĄCE
SIEDZENIE''
Tuż
pod plakatem ujrzała kolejną ulotkę. Poszukiwana asystentka.
Hmmm
może jednak zostanie w Londynie na dłużej? Może nareszcie uda jej
się ustatkować?
Nie
zastanawiając się już ani chwili dłużej weszła do środka.
___________________________________________________________
Jestem. I jest nowy rozdział. Usiadłam dzisiaj i napisałam go jednym tchem. Dlatego też przepraszam za wszelkie błędy.
Trochę mi tego brakuje. Regularnego pisania o nich. To taki jakby głód pisania. Chcesz, ale nie możesz, bo nauka, bo brak czasu, bo to, bo tamto...
Dziękuję Wam za Wasze komentarze. Mimo tego, że mam wrażenie, że idzie mi ostatnio znacznie gorzej, podnosicie mnie na duchu.
Wiem, że użalam się nad sobą, ale ostatnio tak po prostu mam. Nie umiem cieszyć się tak jak kiedyś.
Za wiele się zmienia i to powód tego wszystkiego.
Ale się rozpisuję....
Aż nie mogę przestać, bo o czymś jeszcze miałam jeszcze wspomnieć.
A tak miałam Wam zareklamować dwa wspaniałe blogi. Dobra nie zareklamować, bo to brzmi za bardzo komercyjnie, ale po prostu chciałabym byście tam zajrzeli.
Pierwszy to blog lifestylowy, trochę o modzie, po trochu o wszystkim i jest to blog mojej kochanej Ohgaladriel.
http://ohgaladriel.blogspot.com/
Czy ktoś z Was kojarzy ProblemChild? Jakiś czas temu prowadziła jakiegoś fanficka. Teraz zastanawia się nad życiem i pisze o palaczach z dachu XD. Jak tam nie zajrzycie to Was wszystkich uduszę
.http://dziennik-szalenca.blogspot.com/
Dobra to ja lecę, bo z tej mojej pisaniny wyjdzie kolejne opowiadanie.
Ściskam Was mocno,
Honeyed Girl.
___________________________________________________________
Jestem. I jest nowy rozdział. Usiadłam dzisiaj i napisałam go jednym tchem. Dlatego też przepraszam za wszelkie błędy.
Trochę mi tego brakuje. Regularnego pisania o nich. To taki jakby głód pisania. Chcesz, ale nie możesz, bo nauka, bo brak czasu, bo to, bo tamto...
Dziękuję Wam za Wasze komentarze. Mimo tego, że mam wrażenie, że idzie mi ostatnio znacznie gorzej, podnosicie mnie na duchu.
Wiem, że użalam się nad sobą, ale ostatnio tak po prostu mam. Nie umiem cieszyć się tak jak kiedyś.
Za wiele się zmienia i to powód tego wszystkiego.
Ale się rozpisuję....
Aż nie mogę przestać, bo o czymś jeszcze miałam jeszcze wspomnieć.
A tak miałam Wam zareklamować dwa wspaniałe blogi. Dobra nie zareklamować, bo to brzmi za bardzo komercyjnie, ale po prostu chciałabym byście tam zajrzeli.
Pierwszy to blog lifestylowy, trochę o modzie, po trochu o wszystkim i jest to blog mojej kochanej Ohgaladriel.
http://ohgaladriel.blogspot.com/
Czy ktoś z Was kojarzy ProblemChild? Jakiś czas temu prowadziła jakiegoś fanficka. Teraz zastanawia się nad życiem i pisze o palaczach z dachu XD. Jak tam nie zajrzycie to Was wszystkich uduszę
.http://dziennik-szalenca.blogspot.com/
Dobra to ja lecę, bo z tej mojej pisaniny wyjdzie kolejne opowiadanie.
Ściskam Was mocno,
Honeyed Girl.
Chyba jednak zacznę regularnie czytać Twoje wypociny! ;*
OdpowiedzUsuńJeju, idealnie. Hermiona, która wciąż czuje coś do Freda :c
OdpowiedzUsuńCóż ta za dziewczyna, która chce zostać asystentką w Magicznych Dowcipach? Czy namiesza coś w relacji Fred-Hermiona? :o Oby nie!
Honeyed, przykro mi słyszeć, że u Ciebie źle. Chciałabym Ci jakoś pomóc... :(
~Ania.
Raczej nie. Myślę, że będzie to oddzielny wątek. Chociaż kto wie może coś mi się zmieni...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJuż lubię tę nową dziewczynę! Super wygląda :D
OdpowiedzUsuńOj Ginny i Hermiona... Przetrwajcie to. Fredowi i Mionie przydałyby się maile xD
Fajny rozdział ;) I cieszę się, że ta dziewczyna nie namiesza między Hermioną a Fredem. Czekam na kolejną część ;)
OdpowiedzUsuń(Dawniej Sleepwalking)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że ów tajemnicza dziewczyna nie zamiesza między Fredem a Hermioną. Uf, mogę zasnąć spokojnie. Chociaż w sumie ja juz polubiłam. Eh, nie wiem co myślec.
Rozdział super, jestem pod wrażeniem. Piszesz świetnie.
Mam nadzieję, że u Ciebie się poprawi. Cóż mam tak samo. Czyżby jesienna depresja?
Eh, nie będę się rozpisywać. Rozdział jak zawsze - cudeńko. Nie mogę się doczekać następnego. <3
Przy okazji zapraszam na prolog mojego opowiadania o Fremione. Twoja opinia byłaby dla mnie bardzo ważna :)
Usuńhttp://historia-niezwyklej-dziewczyny.blogspot.com/
oczywiście, że zajrzę! To fajnie, że jest coraz więcej fremione <3.
UsuńJak mogłaś przerwać pisać historię w takim monencie! Po pierwszej księdze myślałam, że nic mnie nie zdziwi. Nadal liczę, że wrócisz!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
Https://fremionefanfic.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam
Blue :*